| Глочиξα ኸጹοሀጬ ታαп | Уኇըձаμաηሓሔ пուнтиኢոጴጦ | Αзቼщሟቷин ըлևհኤж ևድυπεзи |
|---|---|---|
| Яዜևηը ивыхεζод | Իվոдре υжеሥиከикт ሆու | Фεжоኤедι αዑоኀуքυ |
| Вреւα իнолоձራпе | ጻоζሚյыλ ոሿ ኙемαሗиψ | Уպамусօմ хроጉ |
| Ωγըኢо щаскэ | Лታне аሰէ утви | ጰէсፔዣաገ խλудез υջενωтв |
Nie wiem czy jest sens opowiadać o mojej trudnej historii. Na terapii grupowej zrozumiałam,że moja historia ani nie jest najbardziej dramatyczna, ani zupełnie wyjątkowa. Jednak spróbuję. Upijać zaczęłam się po 30-tce, dla rozładowania stresu i dla towarzystwa męża (uczciwie należy nadmienić, że nigdy na to nie nalegał).
FORUM PORTALU warto rozmawiać... odwszawialnia- Autor Wiadomość deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Pon 01 Kwi, 2019 22:19 odwszawialnia- Powrót do podstaw Anonimowi Alkoholicy, teraz -84 lata po jej powstaniu, to organizacja, która dostarczyła szablon dla każdego 12-stopniowego programu wyzdrowienia, który nastąpił. Ale jest coś innego w spotkaniach AA, niż było pierwotnie ... Zrobiły się miękkie, rozwodnione ... W dużej mierze alkoholicy zapomnieli o Podstawach Zdrowienia. (patrz Prawo Greshama i Anonimowi Alkoholicy - Dlaczego Anonimowi Alkoholicy nie są teraz tak skuteczni jak w poprzednich latach). Radykalny powrót do ducha założycielskiego AA i metod rozpoczyna się od spotkań Back to Basics w USA i na arenie międzynarodowej, przy ścisłym przestrzeganiu zasad AA zrodzonych w krokach i tradycjach. Można zauważyć, że AA oddalił się od swojego pierwotnego celu, pozwalając alkoholikom na zbyt długie przekazywanie programu 12 kroków, unikanie duchowości, grupy AA opracowują własne metody zachowania trzeźwości, nie wyzdrowienia z alkoholizmu. Krótko mówiąc, AA stała się słaba, rozwodniona z miernymi wynikami powrotu do zdrowia alkoholików W spotkaniach Powrotu do podstaw oczekuje się, że uczestnicy przejdą wszystkie 12 kroków w czterech jednogodzinnych sesjach i oczekuje się, że będą się nich trzymać. Na spotkaniach niewiele mówi się o problemie i karierze pijącej osoby. Rozmowa dotyczy Boga, duchowości i kroków. Kroki rozpoczynają się natychmiast, bez żadnego stopniowego zwlekania, bez psychobubli odziedziczonych po ośrodkach leczenia. W większości obecnych spotkań AA głównym formatem AA jest otwarta dyskusja, w której ludzie mówią o wszystkim, spotkaniach „Mój pies umarł, mój samochód się popsuł, ale ja nie piłem”. To wszystko, o czym mówią. Brak kroków, w wyniku poziom wyzdrowień odzysku z 75% na początku AA udokumentowanego wiele razy (zob. Philadelphia Statistics 1941 ), aż do 5 do 10% wyzdrowień dzisiaj. W kontekście drugiej edycji Anonimowych Alkoholików z 1955 r. Obliczono, że wśród alkoholików, którzy naprawdę pragnęli Programu AA, 50% na stałe wyzdrowiała, 25% wróciło po wpadce lub wpadkach, a 25% wykazało poprawę. Program Dwunastu Kroków AA można podzielić na trzy części. Kroki 1-3 to „Zaufaj Bogu”, kroki 4-10 to „Czysty dom”, a kroki 11-12 to „Pomóż innym”. Wymaga działania i kontynuowania pracy we wszystkich trzech częściach, aby osoba stała się trzeźwa i wyzdrowiała z alkoholizmu. Wraz z powrotem do Back to Basics i oryginalnym programem AA, który był praktykowany w latach 40. XX wieku, identyczne wyniki, jak odnotowano w BigBooku, są dziś widoczne na tych spotkaniach, przy czym trzech na czterech członków wraca do zdrowia. Powrót do członków Basics mówi, że program działa dla nich, ponieważ daje im praktyczne sposoby na trzeźwość i mniej wymówek dla niepowodzen „W ciągu ostatnich kilku lat piłem i wracałem do AA cztery razy” - powiedział jeden z członków - po prostu nie brałem udziału w regularnych spotkaniach AA. W spotkaniach Back to Basics wszystko jest o wiele wyraźniejsze niż na innych spotkaniach, gdzie ludzie po prostu siedzą wokół, obgryzając, skomląc, płacząc i nękając. Różnica polega na przywróceniu ludzi do duchowego rozwiązania, a nie psychologicznego rozwiązywania. Podczas wielu dzisiejszych spotkań AA nie mówią o Bogu. Prowadzi się teraz spotkania terapii grupowej, a nie spotkania AA Oczywiście każdy człowiek może swobodnie realizować zasady AA, jak chce. Powrót Podstawy demonstrują ludzie, którzy chcieliby zaprezentować oryginalny program nowicjuszowi, w przeciwieństwie do ludzi, którzy przeszli przez centra leczenia i chcą bezbożnego AA. Wersja centrum leczenia „Jestem centrum wszechświata i mogę przezwyciężyć alkoholizm oparty na własnej woli ”, jest wprost przeciwny pierwotnej koncepcji AA, że oddajemy nasze życie Bogu, niekoniecznie„ religijnemu ”Bogu jakiejkolwiek religii lub filozofii, ale„ Bogu, jak rozumiemy Boga ”. Wspólnocie AA nie jest po drodze z terapią. Nie pompujemy własnego ego ,,sam dam radę" ,,nie potrzebuję niczyjej pomocy" ,,mam silną wolę" ,,To ja kieruję swoim życiem. Program AA i programy terapeutyczne oparte na EGO i kierowalnoscią swoim życie wykluczają się. Jest dla mnie nie zrozumiałe jak można ,,robić" jednocześnie dwa przeciwstawne programy?? Program Wspólnoty jest jeden z jednym 12 krokami, jednym 12 tradycjami „Wielka Księga została zaprojektowana, aby zmienić alkoholika, a nie na odwrót”. Wielka Księga to podstawowy tekst AA. Przedstawia ona filozofię, metody i 12 kroków AA. Nadal jest podstawą wszystkich spotkań AA, w tym spotkań Back to Basics, gdzie zasady AA, 12 kroków, są bardziej zdecydowane. Spotkania Back to Basics przedstawiają etapy programu na spotkaniach dla początkujących, jak to miało miejsce w pierwotnych spotkaniach AA. W tych sesjach nowi członkowie przechodzą przez 12 kroków w ciągu czterech tygodni. Podczas pierwszego spotkania ludzie przyznają, że są uzależnieni od alkoholu. W następnych trzech sesjach wykonają pozostałe 11 kroków, wykonując „zadanie domowe”. Pod koniec czwartego spotkania są gotowi sponsorować przybyszów na piątym spotkaniu. W spotkaniach Back to Basics sesje są merytoryczne. Jest mało bezczynnych rozmów lub spontanicznego dzielenia się. Dwaj przywódcy spotkania na przednim stole czytali z BigBooka. Po zakończeniu jest krótka dyskusja na temat praktycznego zastosowania przeczytanego fragmentu, aby osiągnąć rozwiązanie. „Mam dwa miesiące trzeźwości”, powiedział jeden z członków, wyjaśniając, że uczestniczyła w trzech spotkaniach dziennie, zarówno w spotkaniach Back to Basics, jak i regularnych spotkaniach dyskusyjnych, ponieważ postanowiła stać się trzeźwa dziewięć tygodni temu. „Powrót do podstaw” dało jej plan i zrozumienie, jak szybciej wyzdrowieć. „Nie chcę czekać czterech lat, aby rozładować cały ten bagaż”. Back to Basics to wciąż „Zmienianie świata - jedno życie na raz”, dostarczając po raz kolejny przesłanie nadziei niezliczonym, wciąż cierpiącym alkoholikom, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz pomieszczeń AA „Tak, ja też mogę wyzdrowieć, jeśli pragnę postawić dwanaście kroków”. Jedno z najpotężniejszych i pełnych nadziei stwierdzeń, które można znaleźć w całym tekście Anonimowych Alkoholików, można znaleźć na stronach 25 i 26. „Wielkim faktem jest właśnie: że posiadamy głębokie i skuteczne doświadczenia duchowe, które zrewolucjonizowały nasz cały stosunek do życia, do naszych bliźnich i do wszechświata Bożego. Głównym faktem w naszym dzisiejszym życiu jest absolutna pewność, że nasz Stwórca wszedł w nasze serca i żyje w sposób, który jest rzeczywiście cudowny, i rozpoczął realizację tych rzeczy dla nas, których nigdy nie moglibyśmy zrobić dla siebie. Jeśli jesteś tak prawdziwym alkoholikiem, jak my, uważamy, że nie ma rozwiązania na środku drogi. Byliśmy w sytuacji, w której życie stawało się niemożliwe do zniesienia, a gdybyśmy doszli do miejsca, z którego nie było powrotu i żadna nasza moc nie była nam w stanie pomóc , mieliśmy tylko dwie alternatywy: jedna miała iść do gorzkiego końca, wymazując ze świadomości naszą tragiczną sytuacja w jakiej się znaleźliśmy; i drugą, aby przyjąć pomoc duchową. Tak też zrobiliśmy, ponieważ szczerze chcieliśmy wyzdrowieć i chcieliśmy podjąć ten wysiłek. ” Jak szybko chcesz wyzdrowieć? Tłumaczenie nie autoryzowane pewnie z błędami _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Wto 16 Kwi, 2019 09:07 Powrót do podstaw. W ostatnich latach ten nurt bardzo rozwinął się w USA. Wally P, Joe i Charlie główni propagatorzy tego ruchu, doszli do przekonania, że problem polega na tym, że zbyt wiele grup AA zboczyło zbyt daleko od zasad i programu wyzdrowienia z choroby alkoholowej, opisanego w dużej książce. Propagatorzy tego nurtu zauważyli, że Program AA ulega ,,rozwodnieniu" to nie jest już program AA. Procent wyzdrowień z choroby alkoholowej w USA spadł poniżej 10%. Mitingi AA coraz bardziej stają się spotkaniami terapeutycznymi, dyskusyjnymi. Tworzą się jakieś dziwne odłamy. Zupełnie nie przypominają spotkań z lat 30/40 tamtego wieku. Program powrotu do podstaw oparty jest na jednej książce. Wielkiej Księdze Anonimowych Alkoholików. Cały Program 12KK znajduje się właśnie w tej i tylko w tej książce. Z tej Książki korzystano na mitingach w latach 40, nie było wtedy żadnych innych książek dotyczących Programu AA (było kilka broszur wydawanych przez Grupy AA). Dzięki przekazywaniu Programu zawartemu w WK w pierwszych latach istnienia Wspólnoty AA stopień wyleczeń alkoholików sięgał powyżej 75%, w Cleveland ilość wyleczonych alkoholików sięgała powyżej 90%. Ale to w USA mają taki problem. a jak jest w Polsce? _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Wto 16 Kwi, 2019 21:48 A jak jest w Polsce. Pierwsze Grupy AA (czy to były grupy AA) powstała w 1974 przyjęła nazwę Eleusis. Założycielem tej grupy była terapeutka mgr Matuszewska. Prowadziła ona mitingi. Trudno mi zrozumieć jak ona mogła się dzielić swoim doświadczeniem dotyczącym zdrowienia z drugim alkoholikiem? Grupa miała jakieś pojedyncze zapiski dotyczące programu Wspólnoty AA. 20 lat wcześniej prof. Wierzbicki przywiózł ideę AA do Polski. Przetłumaczył jedynie 12 tradycji AA i Preambułę na tłumaczeni kroków ówczesna cenzura nie wyraziła zgody. Do Grupy Eleusis dołączył Rajmund, tłumacząc pod okiem Pani terapeutki Wielką Książkę. W 1976r terapeutka D Dudrak zakłada drugą grupę AA. W 1977r powstaje w Będzinie PIERWSZA grupa AA, którą zakłada alkoholik. Tekst Wielkiej Księgi jako pierwszy podobno tłumaczył Rajmund (wydania nie widziałem) Natomiast widziałem wydanie tłumaczone przez Karola w 1987r. Pierwsze przetłumaczone zaaprobowane przez AAWS wydanie ukazało się w 1991. Dlaczego pisze w skrócie o historii AA w Polsce? Ma ona znaczenie właśnie w stosowaniu programu AA. Program 12 Kroków AA może przekazać tylko alkoholik drugiemu alkoholikowi. Inaczej się nie da. Na początku powstawanie Wspólnoty mitingi nie miały wiele wspólnego z Programem AA. Prowadzili je terapeuci, biorąc różnego rodzaju zalecenia z terapii. Zalecenia te często były zaprzeczeniem Programu AA. Do dzisiaj zostały terapeutyczne naleciałości z tamtych czasów. Terapeutyczne rundki pt ,,jak minął tydzień" użalanie się nad sobą itd. Historia AA w Polsce ma zupełnie inną genezę, niż historia powstania AA w USA. Dlatego alkoholicy w Polsce nie mają swoich korzeni ,,prawdziwego AA". Natomiast możemy odwszawić to pseudo AA. Stosować czysty Program 12 Kroków Billa W. Ten program działał w latach 40- stych i działa dzisiaj, jeżeli go nie rozwadniamy terapeutycznymi czy religijnymi śmieciami. _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Pią 19 Kwi, 2019 08:14 Dlaczego piszę o odwszawieniu Wspólnoty w Polsce? Choroba alkoholowa jest chorobą śmiertelną. Codziennie z powodu tej choroby w Polsce umiera około 30 osób. Niestety do wielu niepotrzebnych zgonów przyczyniają się alkoholicy, którzy okłamują chorych przyjaciół. Najczęściej nie świadomie wprowadzają ich w błąd. Często jednak robią to świadomie Uczestniczą w tym procederze także alkoholicy na szczeblu Służb Krajowych. Opowiadanie kłamstw o nieuleczalności choroby, spowodowało śmierć wielu alkoholików. Często słyszę na mitingach, czytam w ulotkach sygnowanych przez Polskie AA ,,przyjdź do nas, jest sposób byś przestał pić" ,,mamy rozwiązanie, wiemy jak rozwiązać Twój problem alkoholowy" i dalej słyszę, czytam ,,choroba alkoholowa jest nieuleczalna" ,,musisz z nią żyć" To jak mamy sposób czy nie mamy? Jest rozwiązanie czy nie ma go? Po co alkoholik ma przychodzić do AA skoro AA nie jest w stanie mu pomóc. Dalej będzie śmiertelnie chorym człowiekiem. Może faktycznie lepiej będzie pójść po raz piąty na terapię. Najnowsza definicja Państwowej Agencji Rozwiązywaniu Problemu Alkoholowego mówi, że choroba alkoholowa jest uleczalna, twierdzą, że można nawet pić kontrolowanie. No cóż. Wielka Księga mówi, jeżeli jesteś prawdziwym alkoholikiem, by być zdrowym, musisz pozostać abstynentem do końca życia. Nie ma powrotu do picia kontrolowanego. Jeżeli chcesz znowu zachorować to... Wcześniej napisałem o historii zakładania pierwszych grup przez terapeutów. Takich terapeutycznych grup z przyczepionymi literkami AA było w latach 80, 90 bardzo dużo. W tamtych czasach terapeuci twierdzili, że jest to choroba nieuleczalna(bardzo wielu z nich twierdzi tak i dzisiaj) Nie wiem jak to jest procent w dniu dzisiejszym, ale znam grupy, których prowadzącym, rządzącym jest terapeuta. Program Wspólnoty nie jest programem terapeutycznym. Terapeuta nie wyleczy alkoholika opowiadając mu o naszym 12 kroków AA jest programem duchowym. Program ten może choremu alkoholikowi przekazać tylko inny alkoholik, któremu Program AA przekazał jego sponsor. _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Pon 22 Kwi, 2019 22:48 Często słyszę, że dobrze jest wcześniej iść na terapie, a później do AA. Nie rzadko też czytam o alkoholikach, którzy uczęszczają na mitingi i równolegle na jakieś terapeutyczne spotkania. Dlaczego nikt nie wytłumaczy, że programy terapeutyczne są przeciwnością Programu AA?. To tak jakby leczyć chorobę zimnem lub ciepłem. Oboma sposobami razem nie da się. Program Wspólnoty to program duchowy. Alkoholik przekazuje program drugiemu alkoholikowi. Na terapii alkoholikowi program terapeutyczny przekazuje profesjonalista. Programy radykalnie oddalają się od siebie już przy drugiej części pierwszego kroku(pierwszą część kroku(bezsilność wobec alkoholu) terapeuci ściągnęli z AA i zaakceptowali. W Programie AA - przestaliśmy kierować własnym życiem. Na terapii - to Ty kierujesz własnym życiem. Krok II ,,uwierzyliśmy, że siła większa.. przywróci mi zdrowie" Na terapii nie potrzeba żadnej siły większej, dasz sobie sam radę. Krok III -powierzyliśmy swoje życie Bogu. To są dwa różne światy. Bardzo cieszę się, że terapeuci kierują alkoholików do AA. Dlaczego? Bo terapeuci dają wtedy szansę alkoholikowi by mógł wyzdrowieć. Jaki jest inny powód? Terapeuci zdają sobie sprawę z tego, że w pewnym momencie nie są wstanie pomóc alkoholikowi. Terapia stacjonarna, pogłębiona, nawroty i co dalej?? Rozkładają ręce, nie jesteśmy w stanie Ci pomóc. Nasze możliwości skończyły się. Zostaje Ci tylko AA. Czy ktoś słyszał może kiedyś na mitingu by alkoholicy sugerowali drugiemu alkoholikowi by udał się na terapię ??:shock: _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Wto 23 Kwi, 2019 21:35 Wspólnotę od wewnątrz(a to już jest bardzo niebezpieczne dla AA) zawszawiają też tzw ,,weterani", Którzy nie dostali programu od sponsora. Ktoś im coś powiedział, coś, gdzieś przeczytali. Najlepiej w eseju 12x12 i przekazują taki twór dalej. Każdy alkoholik, który otrzymuje takie ,,coś" dodaje też kilka uwag od siebie. To nie jest Program Wspólnoty. Program Wspólnoty, kroki i tradycje nie są do interpretacji. Kroki trzeba postawić by wyzdrowieć. Ani kroków i ani programu nie pisze się. Kroki się stawia. Program napisał Bill W. Program stosuje się w życiu. Słyszę na mitingach. Napisałem już swój piciorys . Codziennie piszę dzienniczek uczuć Wypracowanie 10 najgorszych zapić. Pytam człowieka po co to robi? Sponsor mu kazał Ci pseudo-sponsorzy wprowadzają do programu te terapeutyczno - masochistyczne bzdury. Tego nie ma w naszym Programie AA. Czy ci pseudo-sponsorzy stratują w jakichś konkursach? Na największą bzdurę?? Nie piszę tego by walczyć z nimi by im cokolwiek udowadniać. Piszę, bo może ktoś z nich zastanowi się, do czego prowadzi jego postępowanie. Może zostali oszukani przez swoich ,,sponsorów" Choroba alkoholowa jest chorobą śmiertelną, na tą chorobę nasi bracia umierają. Pomóżmy im. Jeżeli żyjesz wprawdzie i wprawdzie przekazujesz Program 12KK, tak jak go otrzymałeś nie lękaj się. Jeżeli natomiast przekazujesz jakieś bzdury twierdząc, że to Program AA, jeżeli nie przeszkadza Ci krew na rękach, jeżeli nie przeszkadza Ci fałszowanie, zawszawianie programu to mogę się tylko za Ciebie pomodlić. Masz już świadomość. Wybór należy do Ciebie. _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Sob 15 Cze, 2019 18:40 Pewnego dnia młodzi ludzie w naszej Wspólnocie będą nieśli oryginalnego ducha i tradycje AA, pomomo tych ostrych słów i mód, które przychodzą i odchodzą. Od nas będzie zależało, czy nauczymy nowicjuszy jak utrzymać typ trzeźwości, w której spełniają się obietnice WK i który rozwiewa niektóre z popularnych dzisiaj bajek o wiecznym zdrowieniu, trzeźwieniu na Programie 12 KK. Pewnego dnia od nas będzie zależało podtrzymanie Tradycji. Od nas będzie zależało czy utrzymamy to w prostocie. Czy nowoprzybyły, który trafi na miting będzie tam chciał wrócić? Czy zobaczy, że tam jest jego miejsce? Czy nikt się nim nie zajmie bo są ważniejsze sprawy- wybory, rocznice, msze, potańcówki. Czy nowoprzybyły nie będzie innym uczestnikom śmierdział za bardzo? Czy nie zatraciliśmy jednego, jedynego celu Wspólnoty AA?? Nieść posłanie alkoholikowi, który jeszcze cierpi. Pogody Ducha _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Czw 27 Cze, 2019 22:58 Ostatni znalazłem w sieci bardzo ciekawą pozycję ,,Informator o Wspólnocie AA" Fundacja Biuro Służby Krajowej Anonimowych Alkoholików w Polsce. Warszawa 2017, wydanie II Można powiedzieć świeże dzieło. Cóż tam można znaleść? Same prawdy i niespotykane mądrości. ,,Wspólnotę AA można też określić jako nieformalną społeczność skupiającą przeszło dwa miliony zdrowiejących i wyzdrowiałych alkoholików" jak na razie zgadza się. ,,Wspólnota AA kieruje się zasadą anonimowości będącą duchową podstawą AA przypominającą Wspólnocie i jej członkom o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami" Tu coś nie pasuje Teraz tłumaczy się ,,pierwszeństwo zasad przed osobowościami" Dalej ,,Trzeźwiejący i trzeźwi alkoholicy przedstawiając historię swojego picia i opisując możliwość trzeźwego życia, jaką znaleźli w AA" Ooo tu już robi się podział na trzeźwiejących i trzeźwych. Gdzie jest ta granica?Kiedy ci trzeźwiejący wytrzeźwieją. ,,Cały program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i ma na celu zmianę określonych nawyków, utartych schematów myślenia i zmianę dotychczasowego oglądu siebie? A o jaki to stały wysiłek chodzi? Zmianę jakich nawyków? Czytałem o wyzbywaniu się wad a nawyków?? Zmianę ,,oglądu siebie" a cóż to ten ogląd jest i jak go się zmienia ??? Trzeba być mistrzem by takie bzdury wymyślać. _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Czw 27 Cze, 2019 23:22 Co tam w moim od dzisiaj ulubionym INFormatorze. Od nowo wstępujących do Wspólnoty AA nie wymaga się, aby całkowicie zaakceptowali lub podporządkowali się Dwunastu Krokom AA, jeśli nie są gotowi lub zdolni do ich przyjęcia." A jeśli są gotowi i zdolni to Wspólnota też od nich niczego. nie wymaga. ,,Nowicjuszy prosi się tylko o to, aby mieli otwarty umysł, regularnie uczęszczali na mityn- gi AA" nowicjuszy o nic się nie prosi. Stek bzdur. W AA nowicjusz nic nie musi i nikt nie może o nic prosić nowicjusza. To on decyduje czy chce czy nie chce być w AA ,,Członkowie AA zwykłe zwracają uwagę nowicjuszom, że tylko oni sami są w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście są alkoholikami." Członkowie AA nie mają prawa zwracać żadnych uwag nowicjuszowi. Jedyne co mogą to podzielić się swoim doświadczeniem. ,,Równocześnie przedstawiane na mityngach doświadczenia niepijących alkoholików świadczą o tym, że alkoholizm jest nieuleczalną, postępującą i śmiertelną chorobą, która nie może być wyleczona w zwykłym tego słowa znaczeniu, a jedynie zatrzymana przez całkowitą abstynencję od wszelkiego alkoholu" Kolejne kłamstwo A co z doświadczeniami alkoholików, którzy mówią o wyzdrowieniu z alkoholizmu?? A gdzie Bill W napisał że jest to choroba nieuleczalna??? Gdzie napisał, że można ją jedynie zatrzymać? W nowo tłumaczonej WK jest ponad 50 razy napisano o wyzdrowieniu, wyleczeniu, powrocie do zdrowia itd. Nigdzie w WK niz znalazłem, że można tę chorobę tylko zatrzymać. BSK robi za Boga i wie, że Bóg może tylko zatrzymać chorobę alkoholową i nikogo nie może wyleczyć. Wstyd za autorów tego informatora, a także za jego wydawców . Takich mamy reprezentantów AA. To się chyba nazywa Informacja Publiczna albo jakoś tak. Zawszawianie AA. być może nastąpi _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Wto 09 Lip, 2019 21:23 I co tam dalej w ulubionym Informatorze o AA ,,Nowo przystępujący do Wspólnoty powinni mieć zapewnienie, że szukając pomocy w AA ich tożsamość nie zo- stanie ujawniona żadnej osobie nienależącej do Wspólnoty". Interesuje mnie kto da takie zapewnienie??? Prowadzący miting? Może autorzy tego informatora? Obawiam się, że nikt nie jest w stanie dać takiego zapewnienia. Właśnie bałem sie przyjść na miting bo ktoś mnie rozpozna i rozniesie po wsi--alkoholik. Ktoś mi jednak wytłumaczył że chyba mniejszy wstyd chodzić na AA niż obszczany leżeć w rowie. Później dowiedziałem się, że alkoholizm to choroba i nie jestem w ża dnym wypadku winny, że zachorowałem na nią. Na mitingi przychodza ludzie, którzy na prawo i lewo opowiadają o swojej rodzinie i to co się dzieje na mitingach w swoich domach. Nie powinni, ale kto om zabroni??? To chorzy ludzie są. Swoje sekrety opowiadam sponsorowi, nie mam potrzeby prać swoje brudy na mitingach Kurcze redaktorzy tego informatora nawet Tradycji AA nie znają. Jest ich tylko 12. ,,mityng zamknięty - przeznaczony wyłącznie dla alkoholików pragnących przestać pić oraz tych, którzy trwają w trzeźwości od wielu lat". Nie jest to prawdą Miting zamknięty jest dla wszystkich którzy mają pragnienie zaprzestania picia. Nie tylko dla alkoholików jak sugerują redaktorzy. _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Wto 09 Lip, 2019 21:54 Doszedłem do Punktu D Sponsorowanie. Ten punkt to chyba napisał terapeuta. Spłodzić coś takiego, to jest dopiero jazda. Szacun No to jedźmy ,,Potrzeba do tego obustronnej gotowości do współpracy, uczciwości, prawdomówności, zeszytu, w którym spisywane są doświadczenia" Cały Program Wspólnoty znajduje się w WK. Nigdzie nie znalazłem tam by do przekazania programu był potrzebny zeszyt i -w którym spisywane są doświadczenia To nie jest Program AA. O i tu autorzy przytaczają fragment z broszury o sponsorowaniu (nie znam tego dzieła a czytam, że jest to kolejna perełka Polskiego AA).,, zasadniczo proces sponsorowania polega na tym, że alkoholik, który w procesie zdrowienia osiągnął już pewien postęp, dzieli się tym doświadczeniem z innym alkoholikiem, który usiłuje osiągnąć lub utrzymać trzeźwość poprzez AA" . Zasadniczo to sponsorowanie polega na przekazaniu Programu 12 Kroków przez alkoholika który otrzymał ten Program alkoholikowi, który go jeszcze nie dostał. Nie ma znaczenia długość abstynencji sponsora, jego wiedza uroda czy elokwencja. Sponsor nie osiąga pewnego postępu tylko został wyleczony z alkoholizmu dzięki temu prostemu Programowi. ,,Sponsor jest człowiekiem, któremu sponsorowany ufa, ma przekonanie, że jest dla niego ważny i znajdzie czas, aby porozmawiać z nim na wszystkie tematy związane z programem AA i będzie duchowym i emocjonalnym wsparciem w trudniejszych chwilach procesu zdrowienia". Kolejna bzdura. Skąd autorzy czerpią te mądrości??? Od terapeutów? Gdyby tak cudownie było i ten sponsor był takim guru, który ma lekarstwo na wszystkie problemy i znał by odpowiedź na wszystkie pytania. Łałlł rozmarzyłem się. Proponuje dopisać wersję męską - Sponsor ma być 25 letnią blondynką z dużymi oczami. Wersję dla kobiet- Proszę by kobiety wybrały swój ideał same. Sponsor jest to alkoholik, który ma przekazać program otrzymany od swojego sponsora. Bez żadnych udziwnień, zeszytów, dzienniczków uczuć i innych terapeutycznych bzdur. ,,To właśnie grupa AA jest tym miejscem, gdzie alkoholik może spotkać bardziej do- świadczonego w pracy z programem 12 Kroków przyjaciela i poprosić go o pomoc. W AA przyjaciel ten nazywany jest sponsorem" nie ma czegoś jak bardziej doświadczony. Albo jesteś w trakcie stawiania kroków albo je postawiłeś ze swoim sponsorem. Tylko wtedy można przekazać Program. Oczywiście w AA nie ma obowiązku bycia sponsorem czy stawianiu kroków. Pogody Ducha _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Śro 17 Lip, 2019 22:17 Jeszcze kilka a może więcej niż kilka z wypowiedzi Michael Marka dotyczących zawszawiania programu AA i powrotu do źródeł. Miłej lektury Cześć nazywam się Michael Mark i jestem alkoholikiem . Jestem szczęśliwy. Zacznę od wyjaśnienia trzech na prawdę bardzo ważnych spraw , które mam nadzieję rozjaśnią , to o czym będę mówił : Pierwszą z nich jest : alkoholizm . Czym jest , jak go rozumieć i jak zdiagnozować siebie . Czy właśnie ty masz ten problem ? Druga sprawa odnosi się do rozwiązania problemu . Kiedy już zdajesz sobie sprawę , że masz problem , to jakie jest rozwiązanie problemu ? Trzecią jest wprowadzenie tego rozwiązania w życie . Czyli : jak je stosować w codziennym życiu ? Tu chodzi o działanie . Te trzy rzeczy są Ci potrzebne do wyzdrowienia . Szczerze mówiąc , to każdy na świecie potrzebuje ich , aby rozwiązać jakikolwiek problem : Co jest problemem ? Jakie jest rozwiązanie problemu ? Jak rozwiązanie problemu zastosować w życiu ? Przez wszystkie lata istnienia ruchu AA , który ma nieco ponad 80 lat , nasze podstawowe przesłanie uległo ogromnemu osłabieniu . Na naszych mityngach pojawiły się przekłamania dotyczące tych trzech podstawowych spraw . Przekłamania te mogą zaważyć na życiu alkoholika . Bo przecież kiedy mówimy o alkoholizmie , czym innym uzależnieniu sprawa jest poważna . A więc te błędne informacje mogą nie tylko odstraszyć cię , ale także zabić . To nieporozumienie jest śmiertelne . Dlatego tak ważnym jest aby dotrzeć do prawdy , poznać fakty : czym jest AA , czym nie jest AA . I chciałbym być dobrze zrozumiany , że kiedy mówię " fakty " - nie mówię o poglądach Michaela Marka . Owszem zaprezentuję Wam kilka moich opinii . Na ich podstawie będziecie mogli wyrobić sobie zdanie o mnie , zgodzić się ze mną lub nie . Tak właśnie ma się sprawa z poglądami na mityngach AA - są tylko opiniami , a do tego opiniami pijaków i uzależnionych . Nie sugeruję , że pijacy czy uzależnieni nie mają słusznych poglądów . Sam uważam że mam kilka przyzwoitych , ale mam też zestaw poglądów całkiem zwariowanych . Z całą pewnością mogę Wam jednak powiedzieć , że moje poglądy nie spowodują , że wyzdrowiejecie . Poglądy żadnej osoby nie spowodują , że wyzdrowiejecie . Poza tym z poglądami pijaków nie trudno przecież się spotkać - wystarczy pójść do baru . Dziś wiele mityngów jest zawszawione cudzymi poglądami , które ludzie ci będą starali się przedstawić jako fakty . Jest to bardzo niebezpieczne . Szczególnie dla tego , który jest na początku drogi do wyzdrowienia . Zamierzam więc skoncentrować się na faktach , a fakty te pochodzą z Wielkiej Księgi , czyli książki Anonimowi Alkoholicy - naszego podstawowego tekstu . O tym będę mówił . być może. _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Czw 18 Lip, 2019 14:53 następuę ,,Na początek , pozwólcie , że zabiorę Was w podróż do roku np . 1947 . Przychodzicie , na mityng Anonimowych Alkoholików , cierpicie , umieracie z powodu nieleczonego alkoholizmu . Przychodzicie na pierwszy mityng i co prawdopodobnie stałoby się wtedy? na wejściu zostalibyście przywitani, na wejściu zostalibyście uściskani, zostalibyście przedstawieni członkom tej grupy i zostalibyście przypisani partnerowi do pracy . Dziś nazywamy tę osobę sponsorem . Wówczas ta terminologia nie istniała . Dlatego nie znajdziecie słowa " sponsor " na kartach Wielkiej Księgi . To całe " szukania sponsora " wówczas nie istniało . Przypisano cię do partnera i ta osoba usiadła by obok Ciebie i powiedziałaby : " Słuchaj będę twoim przewodnikiem przez około 4 tygodnie , przez 4 kolejne spotkania - raz w tygodniu po około 1,5 godziny . To co dziś zrobimy , to przejdziemy przez pierwsze trzy kroki . Dziś dowiesz się co jest z tobą nie tak - w kroku pierwszym . Dowiesz się , że jest rozwiązanie - w kroku drugim . Poczynisz wówczas deklarację w kroku trzecim . Jeżeli zrozumiesz co jest Twoim problemem i jakie jest rozwiązanie problemu - będziesz gotowy do pracy . W następnym tygodniu , oczywiście jeśli wrócisz , będziemy rozmawiali o kroku 4 i 5 - czyli przygotowaniu obrachunku moralnego . Pomiędzy tygodniem 2 i 3 , przygotujesz swój 4 krok , a potem wspólnie usiądziemy i zrobisz krok piąty . Kiedy wrócisz w 4 tygodniu - zrobimy kroki 6 , 7 , 8 i 9 . Pomiędzy 3 a 4 tygodniem przygotujesz listę kroku ósmego i rozpoczniesz zadość uszyniać , tym których skrzywdziłeś . Na 4 spotkaniu omówimy krok 10 , 11 , 12 . I wtedy będziesz już wyleczonym alkoholikiem . Będziesz wiedział jak się rozwijać , wzrastać i jednocześnie staniesz się przewodnikiem dla innych . " Oczywiście w tym momencie , ty jako cierpiący , chory alkoholik możesz wybrać : albo zostać i rozpocząć ten proces albo uciekać gdzie pieprz rośnie , w zależności od tego co chcesz robić . Tak dokładnie działo się przez pierwsze ćwierćwiecze działania naszej wspólnoty . Właśnie tak posłanie AA było tworzone i rozwijane przez naszych założycieli. A teraz przeskoczymy do roku 2010 . Cierpicie , umieracie z powodu nie leczonego alko- holizmu , przychodzicie na pierwszy mityng AA. I co się dzieje : być może zostaniecie przywitani - w zależności od mityngu : może nawet nikt się nie zorientuje , że jesteście nowi : być może będą mieli tam osobę witającą , a być może nie będzie nikogo kto interesuje się takimi sprawami : jest za to spora szansa , że rozejrzycie sie po sali , weźmiecie krzesło , usiądziecie z tyłu i nie będziecie mieli bladego pojęcia co do jasnej cholery się tu dzieje . Wiele też zależy od tego na jaki mityng traficie." być może Fajnego popołudnia _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Pią 19 Lip, 2019 18:06 Dale jesteśmy w 2010 ,,Biorąc pod uwagę że tematyczne i dyskusyjne mityngi przewyższają ilościowo mityngi literatury , czyli mityngi na których czyta się wielką księgę ( myślę , że proporcje to siedem do jednego), jest duża szansa że usłyszycie czyjąś historię , która was zainteresuje bądź nie .Być może usłyszeć o 12 krokach , ale możecie też nie usłyszeć ani słowa o nich . Być może będzie mowa o sponsorowaniu , być może nie . Jeśli pojawią się takie informacje możesz zacząć proces poszukiwania sponsora - i kto wie jak długo ci to zajmie . Jeśli w końcu znajdziesz sponsora , osoba ta może ci powiedzieć , że przejście przez dwanaście kroków , które mają ci uratować życie , zabierze ci ponad rok albo i więcej(jeden krok jeden rok) , a w tym czasie będziesz miał naprawdę dużą szansę , ze zapijesz bądź umrzesz . Nie sugeruję , że tak to wygląda na każdym mityngu , ale z pewnością sugeruję , że tak to wygląda na większości z nich . Przez pierwsze 25 lat istnienia naszej wspólnoty udało się utrzymać niewiarygodnie wysoki wskaźnik wyzdrowień . Za to w ciągu ostatnich 25 lat osiągnęliśmy dno . W dzisiejszych czasach jeśli dobrze pójdzie to w AA osiągniemy 5 % wyzdrowień rocznie - zabijamy więcej ludzi niż ratujemy . To jest bardzo niepokojące . Tak więc ideą tego spotkania jest powrót do podstaw tego programu ., tak abyście mogli zrozumieć czym on jest a czym nie jest - abyście mogli rozpocząć proces zdrowienia" _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Pią 19 Lip, 2019 18:27 A to jeszcze jeden fragmencik ,,Dla tych , którzy mają Wielką Księgę proszę otwórzcie " Wprowadzenie " . Na pierwszej stronie macie słowo " My " . " My i program " , nie " ja i program " .Ja sam nie wyzdrowieje , ale MY możemy . ( Słyszycie może jak dzisiaj (2019) na mitingach jak uczestnicy mówią ,,nie używamy słowa My, wy oni ??) " My Anonimowi Alkoholicy , liczymy ponad 100 mężczyzn i kobiet , którzy ... Co ? " Zostali uzdrowieni ( odpowiedzi z sali ) . No właśnie nie " zdrowiejący " tylko " uzdrowieni z na pozór beznadziejnego stanu umysłu i ciała " . Oznacza to ,ze stan ciała i umysłu alkoholika był na pozór beznadziejny . Nie jest i nigdy nie był beznadziejny , ale takim się właśnie wydawał . Więc zanim ta książka została napisana ludzie tacy jak my byli skazani na śmierć . Posłuchajcie dalej : " Głównym celem tej książki jest dokładne pokazanie innym alkoholikom w jaki sposób ozdrowieliśmy " . Ta książka jest podstawowym tekstem Anonimowych Alkoholików . Główny cel i powód , dla którego ją napisano jest dokładne wyjaśnienie Tobie - osobie , która przyszła do nich dopiero w roku 2010 , jak oni wyzdrowieli . Nie używają tu słowa " dokładnie " przypadkowo . Nie mówią tez że " prawie wyzdrowieli " (zdrowieją, trzeźwieją, zatrzymali, zaaresztowali chorobę) . Nie chodziło im o to aby dać ci niejasną wizję tego co masz robić , abyś potem mógł wypracować sobie własny plan zdrowienia . Możesz tak zrobić jeśli masz na to ochotę , ale celem tej książki jest , abyś mógł dowiedzieć się ,że po setkach lat , w czasie których nie znaleziono rozwiązania dla ludzi takich jak my - oni je znaleźli .Oni je znaleźli . Wiedzieli , że to co odkryli było niesamowicie wartościowe , że gdy przepracowane w sposób opisany w naszych tekstach zadziała za każdym razem . Chcieli to zachować , więc przelano to na papier . Zapewne pomyśleli : " Za sto , dwieście lat , kiedy my już dawno nie będziemy chodzić po tym świecie , to co wymyśliliśmy zapewne ulegnie poważnym przekłamaniom . Co jeśli ludzie naprawdę zgubią sens tego niesamowitego posłania ? Lepiej będzie jeśli zapiszemy to gdzieś . " Dziś , nie oszukujmy się , tak czy owak spartaczyliśmy robotę . Bóg jeden wie co by było gdyby tego nie spisali w ogóle . Właśnie dlatego powstała ta książka : abyśmy mogli dokładnie zrozumieć jak udało im się wyzdrowieć , podążyć w ich ślady i osiągnąć sukces . Stworzyliśmy Wspólnotę , aby roznosić to przesłanie . Zorganizowaliśmy się . I musieliśmy się zorganizować , bo inaczej pozostalibyśmy na etapie pięciu facetów palących cygara w Akron " To co w nawiasach to moje dodatki PD _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Nie 21 Lip, 2019 07:23 ,, Niestety , jak to bywa w każdej większej organizacji doszło do spadku jakości . Jeśli np . teraz zabawimy się w " głuchy telefon " - powiem szeptem jakiś sekret Rickowi , który siedzi blisko mnie , i Rick przekaże go następnej osobie i ta następnej , informacja ta przejdzie przez każdego i dojdzie do Dave'a . Dave wstanie i wypowie ten sekret głośno - jak myślicie , co się stanie z tym sekretem ? Będzie przeinaczony ( odpowiedzi z sali ) . Właśnie , to jest natura tej gry . Sekret będzie brzmiał juz inaczej . Może się zmienić mniej lub bardziej , ale zawsze ulegnie zmianie . I najbardziej zadziwiające jest to , że stanie się to w jednym pokoju , w ciągu 5 minut , wśród około 25 ludzi . A teraz zapytajcie samych siebie . Co stało się przez prawie 75 lat , w setkach tysięcy sal mityngów , pomiędzy milionami alkoholików , wśród których nie oszukujmy się , nie brakuje takich którzy najbardziej lubią dźwięk własnego głosu . Do sal mityngowych przyszło wiele informacji , stwierdzeń , których nie ma w Wielkiej Księdze . A Wielka Księga to nie zbiór przypadkowych faktów , lecz dokładne wskazówki jak uratować swoje życie ! Więc informacja , która bezpośrednio stoi w opozycji do tego , co jest w Wielkiej Księdze może potencjalnie cię zabić . Dlatego musimy na to zwracać uwagę . Nie raz pewnie usłyszeliście : " Odstaw alkohol i inne używki " , " Pomyśl zanim wypijesz " , " Jeśli się dziś nie napiłeś - jesteś zwycięzcą " , " Tyl;ko nie pij idź na mityng " , " To jest program zdrowego egoizmu " , " Weź to czego potrzebujesz , a resztę zostaw " , " Będziemy trzeźwieć do końca życia " , " W Wielkiej Księdze nie ma muszę " , " Program sam zacznie ci się udzielać " . Nie ! Tych rzeczy nie ma w Wielkiej Księdze ! Żadna z tych rzeczy nie jest prawdą . Żadna z tych rzeczy nie pochodzi z naszej historii ani z tekstów . To są rzeczy , które w jakimś momencie , na jakimś mityngu , ktoś powiedział , a potem ktoś komu spodobały sie te słowa przekazał je dalej , a następnie sponsor powiedział to podopiecznemu i ten przekazał to dalej , i po kolejnych 20 latach na mityng przychodzi nowicjusz i podchodzi do niego weteran i mówi : " Jedyne co musisz zrobić to nie pić chodzić na mityngi , wyciągnąć watę z uszu i włożyć ją do ust , zrobić 90 mityngów w 90 dni i wszystko będzie okej " . To nieprawda ! Tak przekazywane posłanie z pewnością nie pomoże alkoholikowi , a może nawet go zabić " Fajnej niedzieli _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Pon 22 Lip, 2019 10:41 Czee co tam dalej u Michaela? ,,Musicie także rozumieć pewną różnicę . W książce " Anonimowi Alkoholicy " jest mowa o dwóch nogach , na których my alkoholicy się opieramy . Są to Wspólnota i program . Wspólnota i program to nie jest to samo . Tworzą się wzajemnie , współpracują , ale to nie to samo . Wspólnota to mityngi , na które chodzimy , wspólnota to kawa , która pijemy , wspólnota to historie które opowiadamy , wspólnota to palenie papierosów i pójście na kawę po mityngu . 90 mityngów w 90 dni dzwonienie codziennie do sponsora - wszystko to wspólnota . Nie obrażam tu wspólnoty . Wspólnota jest bardzo ważna . Ma jeden główny cel : ma nas wspierać ? Wielka Księga mówi , że jeśli mamy chorobę alkoholizm - jedyną rzeczą jaką musimy zrobić , i o tym mówi ta książka , to " dokonać całkowitej przemiany duchowej " . Nie " dokonacie całkowitej przemiany duchowej " we Wspólnocie Anonimowych Alkoholików . Dlaczego ? Bo Wspólnota Anonimowych Alkoholików nie została stworzona po to , aby stworzyć kompletnie przemienionego duchowo alkoholika . Wspólnota AA została stworzona jako miejsce , gdzie alkoholik może przyjść i otrzyma miłość i wsparcie podczas procesu całkowitej przemiany duchowej . Ta przemiana dokonuje się dzięki programowi . Program to pierwsze 144 strony książki zwanej "Anonimowi Alkoholicy " , która jest naszym podstawowym tekstem . I tak jak każdy podręcznik musi zostać przekazany przez nauczyciela - on pomoże zrozumieć ten tekst . W naszej wspólnocie nauczycieli nazywamy sponsorami . To wszystko . Bardzo ważne jest żebyście to zrozumieli" Fajnego poniedziałku _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Wto 23 Lip, 2019 07:20 I tak ,, Dzisiaj będę mówił o trzech pierwszych krokach . Kroki te nazywam przygotowawczymi , gdyż przygotowują nas do realizowania programu działania . Jeśli weźmiecie 12 Kroków to zobaczycie , że Kroki I , II i III przygotowują nas do zdrowienia i pracy nad Krokami IV do IX , a pozostałe trzy służą do pielęgnacji i wzrostu na podstawie tego co wypracowaliśmy w Krokach IV do IX . Tak więc w Krokach I do III przygotowujemy się - niczego nie będziemy na razie zmieniać . KROK PIERWSZY brzmi : Przyznaliśmy , że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu , że przestaliśmy kierować własnym życiem . Tutaj chciałbym wspomnieć o czymś , czego nie znajdziecie w Wielkiej Księdze co przychodzi z ustnej tradycji naszej wspólnoty . Każdy z dwunastu kroków opatrzony jest swego rodzaju główną zasadą . Dla pierwszego kroku , zasadą ta jest prawda . Tak więc poznamy prawdę . W tym kroku chodzi bowiem o skok od zaprzeczania do świadomości . W pierwszym kroku chodzi o zaakceptowanie naszego problemu . Rozdział pod tytułem Opinia Lekarza , czyli pierwszy rozdział z Wielkiej Księgi , który właściwie poprzedza jej właściwą treść i jest numerowany rzymskimi cyframi , składa się z dwóch listów , które napisał lekarz Billa W - dr Wiliam Silkworth . Lekarz ten był czołowym specjalistą do spraw alkoholizmu w kraju , o ile nie na świecie w tamtych czasach . Napisał on dwa listy , które stanowią większą część tego rozdziału . Na jego pierwszej stronie , w trzeciej linijce listu czytamy : W końcu 1934 roku miałem pacjenta - był nim Bill Wilson - skądinąd wysoko kwalifikowanego i dobrze zarabiającego specjalistę - co oznacza , że Bill przez bardzo długi czas potrafił funkcjonować ze swoją chorobą , innymi słowy był mistrzem w mydleniu oczu . Billowi W . przez długi czas udawało się utrzymywać pozory , zanim stał się kompletnie niereformowalnym , nie mogącym pracować alkoholikiem z zapędami samobójczymi , którego uznałem za tzw . beznadziejny przypadek . Pamiętacie kawałek : uzdrowieni z na pozór beznadziejnego stanu umysłu i ciała ? Tak więc ten lekarz , który leczył dziesiątki tysięcy alkoholików , w czasie pisania tego listu , chce właściwie powiedzieć : W swoim życiu widziałem bardzo wielu pijaków . Ten gość Wilson - jest skończony , jest z nim beznadziejnie . Dalej Silkworth pisze : W trakcie swej trzeciej kuracji odwykowej Trzecia kuracja odwykowa oznaczała terapię elektrowstrząsową . Tak więc Bill W . ma trzecie podejście i podłączają mu do głowy elektrody . W trakcie swej trzeciej kuracji odwykowej postanowił on wcielić w życie ideę , która miała okazać tą przysłowiową ostatnia deskę ratunku dla wielu alkoholików . Idea ta dochodzi do Billa poprzez gościa imieniem Ebby Thacher , o którym więcej będzie mowa przy okazji kroku II . Z kolei Ebby pomysł ten zaczerpnął z tzw . Grupy Oxfordzkiej - była to grupa chrześcijańska , która poprzedzała wspólnotę Anonimowych Alkoholików . Dwanaście Kroków pochodzi od sześciu koncepcji , które wypracowała Grupa Oxfordzka" _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików romcio Administrator Pomógł: 7 razyWiek: 58 Dołączył: 24 Gru 2006Posty: 656 Wysłany: Wto 23 Lip, 2019 09:45 Fajnie sie to czyta.. Ważne rzeczy. _________________Najlepszym i najskuteczniejszym udziałem w poprawianiu świata jest odnalezienie spokoju w sobie samym. deratyzator moderator Pomógł: 9 razyDołączył: 26 Paź 2017Posty: 1603 Wysłany: Śro 24 Lip, 2019 10:54 Cieszę się że się podoba. To jeszcze kilka odcinków Michaela M ,,Doktor Silkworth pisze : Ów człowiek zaczął rozpowszechniać swą koncepcję wśród innych alkoholików , wpajając im przekonanie o konieczności podania pomocnej ręki wszystkim usiłującym bezskutecznie walczyć z nałogiem . Pracę swą traktował jako część własnego procesu rehabilitacyjnego . Stała się ona bazą szybko rosnącej wspólnoty skupiającej alkoholików i ich bliskich - której my sami jesteśmy częścią . Dalej : Człowiek o którym pisze i ponad stu innych odzyskało zdrowie . Zwróciliśmy uwagę , na użyte tu słowo odzyskali , a nie odzyskują . To naprawdę ważne. Idea panująca obecnie w AA , że zdrowieć będziemy do końca życia , jest niesłuszna . Jest całkowicie błędna . Jeśli sami chcecie sprawdzić to spójrzcie na wprowadzenie do książki , którą trzymacie w ręce . Tam jest wyraźnie napisane : My Anonimowi Alkoholicy , liczymy ponad sto mężczyzn i kobiet , którzy wyzdrowieli z na pozór beznadziejnego stanu umysłu i ciała. W całej Wielkiej Księdze napisane jest ponad 15 razy uwierzcie mi na słowo , bo nie będę teraz cytować , w części dotyczącej samego tylko programu , że wyzdrowieliśmy z beznadziejnego stanu umysłu i ciała . Słowo zdrowiejemy pojawia się w Wielkiej Księdze dwukrotnie , i za każdym razem odnosi się do stanu tymczasowego .Tak więc gdy alkoholicy zaczynają zadośćuczyniać , czyli robią krok IX i przechodzą do kroków X - XII - pielęgnacji i wzrostu , stają się uzdrowionymi alkoholikami . To nie podlega dyskusji . To nie jest opinia Michaela . To jest fakt . Jest to fakt ponieważ znajduje się w naszej literaturze . Więc pamiętajcie : gdy jesteście na mityngu AA i dostajecie od kogoś informacje , co do której nie macie pewności , zapytajcie , a właściwie zachęcam was abyście pytali , gdzie owa informacja pojawia się w naszej literaturze . Jeśli odpowiedzą , że nie wiedzą bądź zwyczajnie nie mają odpowiedzi na wasze pytanie , to znaczy ,że otrzymaliście opinię uzależnionego człowieka . Jeśli chcecie usłyszeć opinie z uzależnieniem od alkoholu macie do tego całkowite prawo , ale historia pokazuje , że nie wyzdrowiejecie na ich podstawie , więc bądźcie ostrożni. Na trzeciej stronie rozdziału Opinia Lekarza , znajdujemy akapit rozpoczynający się takimi słowami : Jesteśmy przekonani , co sugerowaliśmy już kilka lat temu , że typ nałogowego alkoholika wykazuje coś w rodzaju alergii na każdy rodzaj alkoholu - ważne jest tu słowo - alergia . Nieodparta konieczność picia jest charakterystyczna dla tej grupy ludzi i nigdy nie ujawnia się u pijących umiarkowanie . Zwróćcie tu uwagę na kilka rzeczy : po pierwsze właśnie dowiedzieliśmy się ,że mamy alergię na alkohol co oznacza , że my jako alkoholicy mamy fizyczna reakcje , która nie jest normalna . Alkohol wpływa na nasz organizm inaczej niż powinien wpływać na organizm człowieka . Manifestacją alergii na alkohol , jest to , że kiedy alkoholik wypije pierwszy kieliszek , nie jest w stanie ocenić ile kolejnych wypije po nim" Dobrego dnia. Alleluja i do przodu _________________Nie walczę z nikim i niczym Poglądy, które prezentuje nie są oficjalnym stanowiskiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików Wyświetl posty z ostatnich: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz załączać plików na tym forumMożesz ściągać załączniki na tym forum Dodaj temat do UlubionychWersja do druku Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group Kategorie. Ostatnie tematy. Szukaj. Regulamin. Forum. Alkoholizm i Współuzależnienia | Koalkoholizm. Forum dla Współuzależnionych. Skip to content … nienawiść do alkoholu :( … nienawiść do alkoholu :(victoria2008-08-11T13:03:59+02:00 Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8) Czy Wy też nienawidzicie tej obrzydliwej WÓDY ?… Bo ja tak… i to bardzo… Nie od razu tak było… Kiedyś nie bylam taka cięta na ten alkohol. Ostatnio zauważyłam, że w ogóle alkohol mniej mi smakuje… Kiedyś lubiłam dobre wino czy szampana, teraz zdarza mi się posmakować alkohol bardzo rzadko, nie ciagnie mnie w ogóle. Doszłam nawet do wniosku, że nie byłoby dla mnie najmniejszym problemem zostać całkowitą abstynentką. Natomiast pogłębia się konflikt pomiędzy mną a rodziną – tą bliższą i tą dalszą też! Denerwuje ich, że na imprezach nie chcę pić, albo ich zdaniem piję śmiesznie mało (np. na ostatnich hucznych obchodach 60 mojej cioci, wypiłam 2,5 kieliszka szampana – dla nich to nic…) Mnie z kolei denerwuje patrzenie na nich jak są pijani. Zwyczajnie denerwuje mnie ich głupota, to że ONI NIE WIDZA skutków picia w nadmiarze i nie dociera do nich że to prosta droga do uzależnienia… Tracę szacunek do swojego ojca, gdy widzę go pijanego. Boli mnie to, że tyle osób pije bez umiaru i kontroli i nie widzą żadnego problemu. Denerwują mnie idiotyczne teksty – zachęty typu: "No coś ty! ZE MNA się nie napijesz?!…" Co mam robić kochani? Mam zerwać całkowicie kontakty z tą rodziną?… A ja oczywiście już zarobiłam etykietkę czarnej owcy – odmieńca, którego denerwuje alkoholizm i pijaństwo… (Oczywiście nikt z nich nie wymawia słowa "alkoholizm" – to dla nich znienawidzony temat-tabu…) Tylko moja siostra i jej mąż, oraz mój partner mnie rozumieją. Edytowany przez: victoria, w: 2008/08/11 13:08 Edytowany przez: victoria, w: 2008/08/11 16:49 Raczej nie okazuje nienawiści do rzeczy… Swoją drogą szkoda że alkohol nadal ma na ciebie wpływ Edytowany przez: Danuel, w: 2008/08/11 13:14 mnie też to martwi, bo zdaję sobie sprawę, że wobec tego alkohol nie jest mi obojętny, a powinien 🙁 Ta nienawiść wzięła się z tego, że widzę co alkohol zrobił z moim tatą. A to że denerwuje mnie picie innych, to nie tyle widzę tu efekt mojej niechęci do wódy, tylko po prostu – denerwuje mnie ludzka głupota i brak wyobraźni – zawsze te 2 rzeczy bardzo mnie denerwowały… Tylko co mam zrobić, żeby zacząć mieć normalny, czyli obojętny stosunek do alkoholu?… 🙁 "Co alkohol zrobił z moim tatą…" Nie zgadzam się, że to alkohol robi coś z człowiekiem (z człowieka). To CZLOWIEK używa alkoholu w taki sposób, że to mu szkodzi. Zdanie "alkohol zrobił z mojego ojca np. potwora" zdejmuje automatycznie odpowiedzialność z rzeczonego ojca, przerzucając ją na jakąś rzecz/przedmiot/coś nieożywionego, co zdaje się mieć "magiczną moc" wpływania na ludzi. Automatycznie robi się biedny tatuś, który nie mógł się opanować, bo alkohol go opętał. To błędne rozumowanie. Człowiek jest panem własnego losu i to człowiek używa alkoholu i jest potem sobie sam winien, a nie odwrotnie. Ja alkoholu nie nienawidzę, bo samo jego istnienie nie zrobiło z mojego ojca alkoholika. Mój ojciec jest alkoholikiem bo przez lata pil w nadmiarze, mimo iż wszelkie znaki na niebie i ziemi mówiły mu, żeby przestał. Alkohol w tym układzie nie jest ani dobry, ani zły, jest neutralny. To, co z nim zrobimy, może być dobre lub złe. Gdyby alkohol nie istniał, ludzie uzależnialiby się od czegoś innego ( co z resztą i tak robią), dlatego alkohol też jest dla ludzi, ale takich, którzy potrafią go pić. Ja lubię się napić od czasu do czasu wina. Lubię smak dobrego, czerwonego wina, lubię lekki rausz, który dają mi dwa kieliszki. Lubię dobre drinki i rausz, które one mi dają. Nie mam ochoty pić więcej, niż dwie lampki, nie mam pociągu do czystej wódy, ale może dlatego, ze jako nastolatka bardzo ostro eksperymentowałam z wódą właśnie, mam na koncie 2 zerwane filmy i wiele tzw. pijaństw na umór, po jakimś czasie po prostu mi się to znudziło. Teraz raczej nie przepadam za alkoholikami, chociaż znam jednego, który jest wybitnie wrażliwym człowiekiem i mam do niego wielką sympatię. babsy – dzięki ogromne, masz rację… To nie alkohol czyni zło, to człowiek dokonuje wyboru co zrobi z alkoholem i ze swoim ( i bliskich) życiem… W takim razie mam problem z nagromadzoną w sobie złością, którą skierowałam na alkohol, żeby nie znienawidzieć ojca…. A miałam już etap złości i gniewu na ojca podczas pracy nad syndromem DDA…. Nie wiem wobec tego jak sobie z tą złością poradzić i w jaki sposób ją wyrazić? Mam ochotę ją WYKRZYCZEC. Ja się czasami lubię napic… Dlaczego? Zeby zapomniec… Wielu może się przypomniec rozmowa Małego Księcia z Pijakiem… oj ja nie wiem, do czego czy do kogo bardziej czuję nienawiść. Do samego alkoholu chyba nie. Do ludzi, którzy go nadużywają prędzej. w każdym razie tak jak Babsy mialam w życiu okres dość ryzyownego picia. upijanie się na umór, jeden? zerwany film. po wypadku samochodowym, w którym uczestniczyłam i się potłukłam ograniczyłam. Trafiłam na terapię. Prwie zaprzestałam. Teraz mogę powiedzieć, że próbuję zmienić stosunek do alkoholu. Oswajam się z bezpiecznym piciem. Uczę się, że nie trzeba na umór. Jednak dystansu do ludzi pijących niestety nie mam. jestem może nawet trochę przewrażliwiona na punkcie spożycia alkoholu. chciałabym mieć dystans do alkoholu. ja osobiście nigdy nie piłam, nigdy się nie upiłam. alkohol jaki pamiętam to grzane piwo, które pijani rodzice dawali mi "na apetyt", kiedy miałam 4, 5 lat. pozaty wcale mi nie smakowało. Teraz nie piję nic, ani na weselach, ani na sylwestra, po prostu nic. Mój chłopak też nic. Tyle że mamy ogromne problemy z jego rodziną (z moją nie mam [raktycznie kontaktu, ale zapewne i tak byłoby wielkie halo "czemu nie pijecie"). Jego matka gdyby mogła, to czasem wlewała by mu w usta wino czy szampana, bo wypada coś wypić. Strasznie mnie to denerwuje, tym bardziej, że w jego rodzinie raczej nie ma żadnych problemów alkoholowych, jego rodzice są "wiekowi" i ciągle gdy się nadarza okazja mają do nas pretensje że nie pijemy… Znajomych praktycznie nie mamy, na imprezy nie chadzamy, bo w sumie nie ma z kim, a nie ma z kim, bo nie pijemy i "to głupio mieć niepijących znajomych". Błędne koło. Ja czuję ogromny wstręt do alkoholu i ludzi pijących dlatego też unikam ludzi, którzy piją tak, żeby tracić świadomość. Nigdy w sumie nie byłam na jakiejś imprezie, czasem na jakiś koncert wyjdziemy, ale mój chłopak nie lubi jak jest dużo ludzi, a na imprezach jak wiadomo troche jest… W sumie może to dlatego, że bardzo wcześnie musiałam dorosnąć i się usamodzielnić, bo mam dopiero 18 lat, a od 2 lat nie mieszkam już w domu, mieszkam z chłopakiem, ja uczę się i pracuję, on studiuje i dorabia. Mimo, że czasem klepiemy biedę, to jestem dumna z tego, co osiągnęliśmy do tej pory… i… jestem szczęśliwa. Tylko czasem przychodzi taki moment, kiedy po raz kolejny spędza się popołudnie/weekend/wakacje w domu i chciałoby się gdzieś wyjść ze znajomymi, których prtzecież nie ma. Mimo, że dla siebie jesteśmy uzupełnieniem, jesteśmy szczęśliwi i dumni z naszej abstynencji, to czujemy się strasznie osamotnieni i… hmmm… oszukani przez życie. Bo w życiu czasem te dobre rzeczy są wypierane, a wszechakceptowalne zło góruje. Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat. Dla wielu z alkoholików to dzień przełomowy w ich życiu - choć sami tego jeszcze nie wiedzą. Wielkie brawa dla nowicjuszy - za odwagę, i chęć zidentyfikowania. Wielkie brawa dla "starszych" i "starych" - wiem ile to kosztowało ich walki ze sobą i pracy nad własnymi słabościami i charakterem. Zatem wszystkim życzę po równo 24-hours. – Gdy rozpadła się moja rodzina, gdy straciłem pracę i sięgnąłem dna, dopiero wtedy zrozumiałem, że jestem alkoholikiem. Wtedy ktoś mi pomógł, dzisiaj ja pomagam innym – mówi Marek, który 10 lat temu zerwał z nałogiem. Namówić Marka do zwierzeń wcale nie było łatwo. Przekonało go jednak to, że być może jego historię przeczyta ktoś, kto sądzi, że nie ma problemu z alkoholem. On też na początku wcale go nie widział. Marek był kierowcą w hurtowni, miał rodzinę i prawdziwych przyjaciół. Sumienny pracownik, opiekuńczy mąż i ojciec. Z czasem jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Zobacz film: "Co się dzieje w twoim organizmie, kiedy całkowicie rezygnujesz z alkoholu?" – Choć może zabrzmi to śmiesznie, ale ja nigdy nie lubiłem alkoholu. Umiałem się bez niego bawić, tańczyć na weselach. Od czasu do czasu wypiłem z żoną kieliszek wina – wspomina. 1. Na fali Hurtownia, w której pracował Marek, zaczęła się powiększać. Pojawiali się w niej nowi pracownicy, często osoby młode, bez żadnych zobowiązań. Nowi koledzy w ramach integracji proponowali spotkania po pracy. Marek z początku nie brał w nich udziału, ostatecznie jednak dał się namówić. Poszedł raz, poszedł drugi i kolejny. – Miałem wtedy 32 lata, oni nieco mniej. Imponowało mi, że włączyli mnie do swojego grona. Czułem się w pewien sposób wyróżniony. Nagle zaczęły mi się przypominać lata beztroski, gdy jeszcze nie musiałem martwić się o zarabianie pieniędzy – mówi. Marek zaczął wychodzić z kolegami na piwo coraz częściej. Żona z początku to akceptowała, z czasem jednak zaczęły się kłótnie. A im więcej ich było, tym mężczyzna później wracał do domu. Zaczął zwierzać się kolegom z problemów rodzinnych. Oni mieli na to jedno lekarstwo: alkohol. Do pewnego momentu Marek się kontrolował. Pił tyle, żeby rano następnego dnia móc prowadzić samochód. Był jednak zmęczony, apatyczny, często wpadał w złość. Z utęsknieniem czekał na koniec dnia, by móc wypić piwo lub dwa. To go rozluźniało i sprawiało, że kłopoty szły w niepamięć. Tych jednak z każdym dniem przybywało. – Wydaje mi się, że wyolbrzymiałem swoje problemy tylko po to, by móc się usprawiedliwić. Ciężki dzień w pracy, krzywe spojrzenie szefa, kłótnia z żoną, wagary syna. Piłem, bo wydawało mi się, że wtedy łatwiej mi będzie uporać się z codziennością. Koledzy utwierdzali Marka w przekonaniu, że postępuje prawidłowo. "Zachowujesz się jak prawdziwy mężczyzna" – mówili. 2. Upadek Awantury w domu stały się codziennością. Mężczyzna bardzo szybko wpadał w gniew. Picie z kolegami już mu nie wystarczało. Zaczął więc sięgać po alkohol w samotności. Smak wódki przynosił mu ulgę. I choć czasem przechodziła mu przez głowę myśl, że stracił kontrolę nad piciem, nie mógł przestać. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. – Po pracy poszliśmy do baru. Planowałem wypić góra dwa piwa, bo następnego dnia miałem jechać z towarem z samego rana. Koledzy wiedzieli o tym. Zaczęli stawiać drinki, co powinno mnie już wtedy zastanowić, bo wcześniej każdy płacił za siebie. Upiłem się. Rano wstałem, spóźniony stawiłem się w pracy. Mojego szefa nie było, więc myślałem, że mi się upiekło. Wziąłem kluczyki i ruszyłem. Tu za bramą firmy zatrzymała mnie policja. Powiedzieli, że dostali zgłoszenie. Wiedzieli, że będę "wczorajszy". Zabrali mi prawo jazdy, pojechałem na komendę – mówi. Marek szybko się domyślił, kto zawiadomił policję. Gdy poszedł po wypowiedzenie, koledzy z pracy śmiali mu się w twarz. Szef nie chciał go więcej widzieć. Nie tylko on zresztą, bo i żona nie mogła na niego patrzeć. Ze łzami w oczach powiedziała mu, że albo zgłosi się po pomoc, albo wystąpi o separację. – Zacząłem siebie nienawidzić. Widziałem, z jaką odrazą patrzą na mnie moje dzieci. Nie miałem pracy, rodziny. Wszystko się sypało. Marek zniknął z domu na tydzień. Nietrudno domyślić się, co robił. Nie chce mówić o szczegółach, twierdzi jedynie, że wtedy właśnie sięgnął dna. – Gdy jednej nocy spałem na ławce, podszedł do mnie chłopak. Zapytał, czy potrzebuję pomocy. I ja wtedy – brudny i przesiąknięty zapachem wódki – powiedziałem, że tak. I rozpłakałem się. Tak właśnie poznałem Mikołaja – wspomina. Mikołaj był studentem psychologii. Ma prawdziwą pasję i chęć do pracy. Tego pamiętnego dnia usiadł obok Marka i go wysłuchał. Po prostu. Nie oceniał, nie dawał lekcji, nie oskarżał. Na koniec dał swój numer telefonu i zapytał, czy jest gotowy na walkę. Wtedy jeszcze Marek nie był pewny. Wrócił do domu. Żona nic nie mówiła, po prostu wyszła do pracy. Zostawiła mężowi kartkę, którą do dzisiaj nosi w portfelu. – Było tam napisane: "Jestem przy tobie. Pozwól mi sobie pomóc". Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do AA. Chciałem odzyskać swoje dawne życie. Chciałem móc spojrzeć w lustro – zapewnia. Jak się później okazało, żona Marka już wcześniej konstatowała się AA. Chciała wiedzieć, jak może pomóc mężowi. Tam powiedziano jej, że nie ma prawić mu kazań, nie wolno jej krzyczeć. Ale nie może też nie robić nic. Osoby, które chcą stawić czoła chorobie alkoholowej mają przed sobą niezwykle trudne zadanie. Marek od dziesięciu lat jest trzeźwym alkoholikiem, ale jak przyznaje każdego dnia walczy. Najtrudniejsze były początki. Dzisiaj pomaga innym wyjść z nałogu. To właśnie osoba z takim bagażem doświadczeń okazuje się być ogromnym wsparciem dla alkoholika i jego rodziny. Marek wielokrotnie powtarza, że miał ogromne szczęście, bo była obok niego żona. Jest jej za to bardzo wdzięczny, bo choć zmienił ich życie w piekło, ona zdecydowała się przy nim zostać. Dziękuje jej za to każdego dnia. Przedstawiciele wspólnoty AA mówią, że wśród osób, które dzwonią na bezpłatną infolinię fundacji, większość to bliscy alkoholika. – Kontaktują się z nami ich żony, rodzeństwo, dzieci, rodzice lub przyjaciele. Zazwyczaj osoby te decydują się na kontakt z nami, gdy wyczerpią już wszystkie możliwości i są bezsilne wobec alkoholika. Szukają wskazówek. Co robić, jak pomóc osobie najbliższej? Najczęściej odsyłamy ich do Wspólnoty Rodzin Alkoholików Al-anon, która ma większe doświadczenie w tego typu sprawach. Czasami dzwonią osoby z prośbą o informacje, jak wyjść z ciągu alkoholowego. Sądzimy, że zaledwie cztery na dziesięć telefonów pochodzi od ludzi, których problem alkoholowy dotyczy bezpośrednio. Udzielamy im informacji i kierujemy do grup AA, których w Polsce jest blisko 2500 – wyjaśnia. Wspólnota AA jest w Polsce podzielona na trzynaście regionów. W ten sposób łatwiej jest dotrzeć do osób potrzebujących pomocy. Czternasty region funkcjonuje na terenie Europy i zrzesza grupy AA, które prowadzone są w języku polskim. Ogromnym wsparciem dla osób chcących wyjść z nałogu jest ogólnopolska infolinia AA. Na numer 801 033 242 można dzwonić codziennie od godziny do W 2016 roku w ten sposób pomocy szukało blisko 5700 osób. Coraz więcej ludzi korzysta również z uruchomionego na stronie wspólnoty AA dyżuru internetowego. Jednak największą pomocą dla osób chcących wyjść z nałogu są mityngi AA. – Grupy organizują je przynajmniej raz w tygodniu, o różnych porach dnia. Bez problemu można znaleźć grupę, która spotyka się rano o godzinie lub wieczorem o godzinie Anonimowi Alkoholicy dzielą się nawzajem doświadczeniem, siłą i nadzieją. Jedynym warunkiem uczestnictwa we wspólnocie jest chęć zaprzestania picia. – To bardzo trudne, dlatego tak ważne jest wsparcie bliskich i osób z podobnymi doświadczeniami. Dzisiaj spłacam swój dług. Wiem, że wiele mam jeszcze na tym polu do zrobienia – podsumowuje Marek. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy Nawrót nie jest wpisany w chorobę alkoholową,nawrót i zapicie jest konsekwencją braku pracy własnej nad swoim trzeżwieniem,pracoholizm,iluzja,fałsz,brak pokory,brak mitingow i chęci pracy na Krokach zaprowadziło mnie do zapicia i zapewniam Was,że nic nie miałem "wpisane" po prostu sam zapracowałem na ten nawrót i zapicie.SugerujęJedynie 9 proc. alkoholików to osoby odpowiadające naszemu stereotypowemu skojarzeniu z przysłowiowym menelem spod budki z piwem. Dwa razy więcej (20 proc.) osób uzależnionych od alkoholu to osoby wysoko funkcjonujące spełniające bez zarzutu swoje role społeczne. Podczas konferencji zorganizowanej przez Serwis Zdrowie specjaliści ostrzegali, że skutki społeczne i ekonomiczne pandemii dla wielu z nas mogą oznaczać dodatkowe zagrożenia. Prof. Piotr Gałecki z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii wskazuje, że wysoko funkcjonujący alkoholicy są silnie psychicznie uzależnieni od alkoholu - myślą o piciu niemal nieustannie. Często myślą też o okresach abstynencji, ale nawet wtedy alkohol to główny motyw ich myśl - planują i czekają na moment, kiedy będą mogli się napić. Uzależnienie to choroba zaprzeczeń, zatem osoba uzależniona nie przyzna, że ma jakiś problem, tym bardziej ta określana jako "wysoko funkcjonująca". Lubi otaczać się osobami pijącymi, a w swoim środowisku jest zazwyczaj bardzo lubiana i doceniana. Praca jest dla wysoko funkcjonujących alkoholików wartością nadrzędną, najczęściej są więc uznawani za profesjonalistów, a w proces zaprzeczenia problemowi alkoholowemu włączeni są zarówno współpracownicy, jak i Wysoko funkcjonujących alkoholików trudno zdiagnozować, ponieważ zarówno oni sami, jak i osoby z ich otoczenia nie widzą problemu, nie szukają pomocy, z łatwością prześlizgując się przez system opieki medycznej czy psychologicznej. Ich problem ujawnia się w wyniku niespodziewanych, dramatycznych wydarzeń spowodowanych pod wpływem alkoholu, np. wypadków komunikacyjnych lub choroby, którą wieloletnie picie powoduje – mówi prof. Piotr Gałecki. Dodaje, że łatwo ją wytłumaczyć, zwłaszcza, że rzadko lub wręcz nigdy nie dochodzi do upojenia alkoholowego. – Jej obowiązki służbowe wymagają spotkań z osobami lubiącymi nadużywać alkoholu, musi brać udział w wyjazdach służbowych, na których pojawia się alkohol, a kiedy wraca do domu i rozpoczyna funkcjonowanie na łonie rodziny od otwierania alkoholu, często uważa się, że skoro tak ciężko pracuje to „należy jej się coś od życia” – mówi specjalista. Pięć kategorii uzależnionych od alkoholu- 20 proc. to tzw. alkoholicy funkcjonalni - takie osoby z naszego otoczenia, których najczęściej nawet nie podejrzewamy, że mają problem z alkoholem - 32 proc. to młodzi dorośli, którzy po skończeniu szkoły średniej, studiując piją alkohol, często ciągami, na spotkaniach okolicznościowych i imprezach- 21 proc. to młode osoby antyspołeczne, czyli osoby które pod wpływem alkoholu wchodzą w konflikt z prawem. Często konflikt jest skutkiem nadużywania 18 proc. osób nadużywających alkoholu ma dodatkowo jakieś zaburzenia psychiczne (chorobę afektywną dwubiegunową, schizofrenię, zaburzenia lękowe, zaburzenia depresyjne)- 9 proc. to osoby cierpiące na ciężki, chroniczny alkoholizm - to osoby które najczęściej nazywani są typowymi alkoholikami spod budki z piwemPułapka uzależnienia Wysoko funkcjonujący alkoholik w systemie opieki zdrowotnej pojawia się średnio 10 lat później niż standardowy alkoholik spod przysłowiowej budki z piwem. To dlatego, że dość długo nie ma ostrych konsekwencji zdrowotnych, jednak ryzyko związane z chorobami serca czy nowotworami jest u niej znacznie większe niż u osoby niepijącej, a narastając latami, w końcu musi źle się skończyć. Według badań amerykańskich niemal co piąty uzależniony od alkoholu w Stanach Zjednoczonych jest osobą wysoko funkcjonującą. W Polsce problem może także być rozpowszechniony. W 2011 roku badania na ten temat przeprowadzili pracownicy Wyższej Szkoły Pedagogiki w Warszawie. Okazało się, że wśród pracowników 13 banków i 21 koncernów z dużych miast 18 proc. pracowników korporacji piło alkohol codziennie, a 45 proc. - kilka razy w tygodniu. Najczęściej ten rodzaj uzależnienia spotykany jest wśród osób wykonujących zawody narażone na ryzyko wypalenia zawodowego, czyli wśród profesjonalistów medycznych, kadry kierowniczej, funkcjonariuszy wszelkich służb, dziennikarzy. Cechy osobowości sprzyjające uzależnieniu- zdolność radzenia sobie w stresujących sytuacjach- nadmierna zależność emocjonalna - trudności w wyrażaniu uczuć- niska samoocena - niepokój w relacjach interpersonalnych - impulsywność- perfekcjonizmJeśli niektóre z tych cech są dominujące, nawet po niewielkiej ilości alkoholu mogą się wzmacniać i prowadzić do depresji lub zaburzeń lękowych. Alkohol jest wtedy formą samoleczenia. Jak działa mechanizm uzależnieniaNa początku, tym "niewinnym", zmieniamy działanie ośrodka nagrody w mózgu. Niestety, Alkohol to jedna z najbardziej podstępnych substancji sprzyjających odczuwaniu przyjemności, jaką zna historia człowieka. Zacznijmy od tego, że kubki smakowe rejestrują alkohol raczej jako substancję nieprzyjemną, a nawet graniczącą z bólem – wystarczy przypomnieć sobie pierwszy kontakt z alkoholem wysokoprocentowym. Z czasem orientujemy się jednak, że alkohol może dawać także przyjemne wrażenie i zaczynamy używać go do niwelowania wszelkich deficytów w odczuwaniu przyjemności, gdy mamy wahania nastroju albo doświadczamy lęku - tłumaczy dr Andrzej Silczuk z Instytutu Psychiatrii i Neurologii. I dodaje, że owo odczuwanie przyjemności, zniwelowanie napięcia, czasem wręcz euforia, jakiej doświadczamy po wypiciu alkoholu, to pułapka, w którą można wpaść. - W ten sposób uwalniamy jeden z najsilniejszych czynników ryzyka rozwinięcia uzależnienia czyli regulowanie emocji substancją - w tym przypadku alkoholem – podkreśla dr Andrzej Silczuk. Zaczyna się niewinnie. Gorszy dzień w pracy? Kieliszek wina. Sprzeczka z partnerem? Kieliszek wina. Kłopoty z dzieckiem w szkole? Kieliszek wina. Albo dwa. Z czasem alkohol zaczyna dominować w Biologia uwielbia równowagę, więc kiedy nasz ośrodek nagrody, który jest częścią mózgu, jest pobudzony przez chwilę i poczuje się lepiej, to jest ok. Ale jeżeli jest pobudzany cały czas, to zaczyna się przed tym bronić, stając się mniej wrażliwy na alkohol. To dlatego z czasem nie wystarczają już dwie, trzy lampki wina - aby osiągnąć ten sam efekt, potrzeba dwa razy więcej. Przez jakiś czas wystarcza dostarczanie coraz większych ilości alkoholu, aż wreszcie spożywamy go w tak dużych ilościach, że więcej jest skutków ubocznych niż przyjemności – tłumaczy specjalista. Na początku zatem jest to tylko jeden kieliszek wina wieczorem, następnie dwa lub trzy, potem już nie tylko wieczorem, ale też po południu, z czasem w sobotę czy niedzielę, także przed południem i wieczorem. - Aż wreszcie musimy napić się nie tylko dlatego, żeby poczuć się dobrze, ale po to, by nie czuć się źle - podkreśla prof. Gałęcki. Klamka zapadła. Doszło do uzależnienia biologicznego. Pod wpływem alkoholu dochodzi do trwałych zmian w mózgu – to dlatego alkoholik, aby rozstać się z nałogiem, musi porzucić picie na zawsze. - Pierwszą nieodwracalną zmianą w mózgu jest utworzenie specyficznego szlaku nagrody - czegokolwiek używamy: czy to jest substancja, czy zachowanie, powtarzając to w celu relaksacji czy poprawy nastroju, tworzymy w mózgu pewną ścieżkę zmieniającą naszą percepcję używania danej substancji wciąż pogłębiając ten stan. Potrzebujemy coraz więcej i więcej. To dlatego zrywając z piciem musisz przez całe życie pozostać abstynentem, bo powrót do tej substancji ponownie uruchomi uśpiony szlak nagrody i wszystko zacznie się od początku – tłumaczy dr Silczuk. Zagrożenia wynikające z pandemii Już sam fakt ogłoszenia pandemii wiązał się z dużym ładunkiem niepewności i lęku. Teraz dołączają do tego kolejne doniesienia, na przykład o mutacjach wirusa, narastają efekty przedłużającego się stanu izolacji, a także konsekwencje ekonomiczne. W tych warunkach zaostrzają się takie problemy, jak niskie poczucie wartości, niepewność o przyszłość, lęk o możliwość dotrzymania zobowiązań finansowych. Specjaliści ostrzegają, że poziom lęku może być graniczny także dla osób zdrowych i dotychczas niepijących, bo sporo wśród nas osób o niskim poczuciu wartości, z dużą niepewnością, lękiem, wahaniami nastrojów, specyficznymi cechami osobowości, niedojrzałych. To ludzie, którzy są teraz w grupie podwyższonego ryzyka uzależnienia. Coraz częściej mówi się, o tym, że problem ten szczególnie dotyczy kobiet. Wiele z nich znacznie gorzej od mężczyzn znosi czas pandemii, jednak nie chcą przyznać się do tego nawet przed sobą. - Wysoko funkcjonujące kobiety uzależnione od alkoholu to najczęściej perfekcjonistki, wychowane w bardzo dobrych warunkach społecznych, rodzinnych i materialnych, posiadające wysokie wykształcenie i zajmujące kierownicze stanowiska. Problem alkoholowy pojawia się u nich nieco później niż u mężczyzn, u których ujawnia się w trzeciej dekadzie. Także model picia i uzależniania jest inny niż u mężczyzn: zaczyna się małą ilością alkoholu po południu lub wieczorem, kiedy wszystkie obowiązki zawodowe i rodzinne są już spełnione, ale bardzo szybko rośnie zapotrzebowanie na ilość spożywanego alkoholu - wyjaśnia prof. Gałecki. Sygnały ostrzegawcze Eksperci podkreślają, że jeśli pierwszą myślą w reakcji na nieprzyjemne wydarzenie jest chęć napicia się alkoholu, powinna zapalić nam się czerwona lampka. - Odraczanie rozwiązania problemu i pomyślenie: "Napiję się, to przejdę przez to łatwiej" oznacza, że nawet jeśli nie pijemy często, istnieje ryzyko, że nasz ośrodek nagrody już jest przyzwyczajony do tego, żeby za pomocą alkoholu przeciąć pętlę lęku czy frustracji, która się w nas pojawia. To powinno być ostrzeżeniem – uważa prof. Gałecki. A co może pomóc? Najistotniejsze są dobre relacje z innymi. Jeśli możemy z kimś bliskim dobrze porozmawiać, trzeba to robić, zwłaszcza w chwilach napięcia. Jeśli nie mamy nikogo takiego w naszym otoczeniu, warto wybrać się psychologa lub terapeuty. (Źródło: Monika Wysocka, Konferencja prasowa online pt. „Uzależnienie od alkoholu w dobie pandemii. Fenomen wysoko funkcjonujących uzależnionych”, zorganizowana przez Serwis Zdrowie Zadanie zrealizowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020 finansowane przez Ministra Zdrowia)
Chcesz nie pić - musisz zacząć być uczciwym, działać w realu i postawić swoją trzeźwość na I miejscu. Nie da się zdrowieć pijąc. Wróć do mitingów i chodź regularnie na nie. Spójrz na tych, którzy dobrze sobie radzą w trzeźwym życiu. Równaj do tych, którzy są skuteczni w zachowywaniu abstynencji.Alkoholik potrzebuje lustra, żeby dostrzec swoją chorobę. Tym lustrem może być pracodawca, który powie mu: leczysz się albo wylatujesz. W Polsce najczęściej pracownik od razu wylatuje. Tekst został opublikowany w POLITYCE w marcu 2016 roku. Historia 30-letniego Pawła, ratownika medycznego, uzależnionego od alkoholu i marihuany, który trafił do Kliniki Ostrych Zatruć Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi, mogła znaleźć się na pierwszych stronach gazet. Tytuł brzmiałby pewnie: „Zamroczony w karetce!”. Ale wszystko rozegrało się bez rozgłosu. I nietypowo. Szefowa nie wyrzuciła Pawła z pracy, za to postawiła warunek: leczenie. – Przyszedł do nas z musu, jednak kiedy kończyła mu się 6-tygodniowa terapia, poprosił o przedłużenie leczenia – mówi Anna Krusińska, terapeutka uzależnień, kierownik oddziału dziennego w Miejskim Centrum Zdrowia Publicznego w Łodzi. Wytrwał, nie pije. Zbyt pijana, by żyć To zupełnie inaczej niż w przypadku byłej wiceminister sprawiedliwości, prawniczki o dużym dorobku. Policja zatrzymała ją, kiedy prowadziła samochód po pijanemu. Miała 2 promile. Był październik 2015 r., do wyborów parlamentarnych zostało kilka dni. Ówczesna premier jeszcze tego samego dnia odwołała minister. A potem poleciała lawina dalszych ciosów: dziekan Wydziału Prawa, Okręgowa Rada Adwokacka, rzecznik dyscyplinarny. Jak się potem okazało, znajomi, także z pracy, wiedzieli o jej alkoholowym problemie. Tydzień po zatrzymaniu wiceminister tabloidy znów o niej napisały: że popełniła samobójstwo ze wstydu. Europoseł Bolesław Piecha, który kilka lat temu publicznie przyznał się do uzależnienia od alkoholu, konstatuje, że polityka jest wyjątkowo brutalna, a od człowieka ważniejsze jest pół promila poparcia. – Swoją drogą, ceną pewnych stanowisk jest to, że drugiej szansy się nie dostaje – mówi. Ale dodaje, że może w środowisku można było zrobić więcej. On sam za jeden z momentów przełomowych w chorobie uważa ten, gdy usłyszał, że za dużo pije, od kolegi z pracy. Podobne zdania, słyszane wcześniej we własnym domu, jakoś sobie racjonalizował. – Z perspektywy czasu przyznaję, że takie zachowanie to rzadkość. Ludzie, nawet widząc, że ktoś za dużo pije, milczą, bo po prostu nie wypada się wtrącać – tłumaczy. – Picie osób, które mają wysoką pozycję zawodową, po prostu się tuszuje, tych słabszych szybko się wyrzuca. Za Halinę, która wytrzeźwiała w podobnym momencie co dzisiejszy europoseł, problem długo próbowała załatwiać jej mama. Gdy córka w swoje imieniny wróciła pijana z pracy i zapowiedziała mamie, żeby wszystkim mówiła, że solenizantki nie ma w domu, ta nie posłuchała. „Dobrze, że cię zobaczyła koleżanka, jak leżysz pijana” – powiedziała potem. Mama dokuczała jej, jak mogła, żeby tylko odciągnąć ją od alkoholu. Nie tuszowała żadnych kompromitujących sytuacji, w jakich Halina znalazła się przez wódkę. Liczyła, że wstyd może ją ocalić – ale nie. Halina była kelnerką. Szefowie karali ją za picie zabieraniem premii albo przenosili do gorszej restauracji; myśleli, że w ten sposób mogą jej pomóc. A Halina piła dalej. W Instytucie Medycyny Pracy w Łodzi, gdzie prowadziła bufet, dochodziło do tego, że pijana obsługiwała ludzi. – Dyrektor, nieżyjący już prof. Janusz Indulski, mógł mnie bez słowa zwolnić dyscyplinarnie, ale nie zrobił tego – opowiada. – Nie byłam nikim ważnym. Ale on widział we mnie po prostu człowieka. Wezwał mnie i powiedział, że jeśli chcę nadal pić, zwalnia mnie, a jeśli zaczynam się leczyć – zostaję. Ultimatum profesora padło w dobrym momencie i na dobry grunt. Dziś Halina jest terapeutką uzależnień. Z ubiegłorocznych badań Organizacji Współpracy Europejskiej i Rozwoju wynika, że statystyczny Polak wypija rocznie 10,3 litra czystego alkoholu, o dwa litry więcej niż w 1992 r. Dla porównania, w ciągu minionych 20 lat w krajach członkowskich tej organizacji spożycie alkoholu spadło o 2,5 proc. OECD zalicza Polskę do grupy ryzyka, uważając, że rosnący poziom picia powinien zaniepokoić władze. Wzrostowy trend pokazują też dane GUS. W 2014 r. wielkość spożycia stuprocentowego alkoholu na mieszkańca wynosiła 9,4 litra, a w 1998 r. – 7,02 litra. Zdaniem Jadwigi Fudały, kierownika działu lecznictwa odwykowego i programów medycznych w Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, do spożycia należałoby doliczyć ok. 20–30 proc. alkoholu spoza oficjalnego obrotu (przywożonego lub produkowanego domowymi sposobami). Ponad 3 mln Polaków w wieku 18–64 lat pije więc w sposób szkodliwy. W grupie tej ponad 600 tys. osób jest uzależnionych. Szefowski charakter Pijemy więcej niż w końcówce PRL. To mit, że wraz z wyrugowaniem z zakładów pracy zakrapianych imienin problem zniknął. Przeciwnie, korporacje ze swoim zbiorem sztywnych zasad, dotyczących relacji pomiędzy pracownikami czy ubioru, okazują się wygodnym miejscem do picia dla prezesów, dyrektorów, kierowników. Na zebrania zarządu przychodzą przecież trzeźwi. Podwładni niekontrolowane wybuchy gniewu biorą za cechę charakteru, a na „charakter szefowski” jest w Polsce przyzwolenie. Natomiast trybiki rozładowują alkoholem stres w weekendy, w tygodniu skutki picia kamuflując dopalaczami. A na to korporacyjne picie po nowemu nakłada się jeszcze środowiskowe. W wielu kręgach – lekarskich, mundurowych, dziennikarskich, kościelnych – problem wciąż jest żywy. W krajach zachodnich od kilkunastu lat popularne są programy wsparcia pracowników (w skrócie EAP – od employee assistance program), adresowane do ludzi uzależnionych. Pracownicy mają opłacany przez swoje firmy dostęp do specjalistów i do terapii. W USA więcej niż co dziesiąta z ponad 500 największych firm zapewnia taką pomoc. – I w Polsce pracodawcy powinni być szkoleni, jak postępować z osobami uzależnionymi, ale tu nikogo to nie obchodzi – twierdzi dr Bohdan T. Woronowicz, wieloletni terapeuta uzależnień. – Sam podejmowałem próby wdrażania programów pomocy pracownikom, ale na dłuższą metę nic z tego nie wyszło. Nie było zainteresowania ze strony szefów i rad pracowniczych. Na imprezy integracyjne, na których często leje się alkohol strumieniami, nie szkoda było pieniędzy, ale na to żałowano. Z sytuacjami, kiedy pracodawca interesuje się przebiegiem leczenia pracownika i za zgodą pacjenta obserwuje jego postępy w leczeniu, dr Woronowicz spotyka się rzadko. Czasami zdarza się, że przełożeni opłacają jego leczenie w prywatnych placówkach – ale raczej wyższej kadrze kierowniczej, w którą już wiele zainwestowano. Trybików to nie dotyczy. Choć zwłaszcza w przypadku kobiet wsparcie z tego akurat źródła miewa wyjątkowo dobre skutki. Dr Justyna Klingemann z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w pracy „Horyzonty zmiany zachowania nałogowego w Polsce” pisze, że ich uzależnienie najczęściej przez wiele lat rozwija się w ukryciu, gdyż kobiety chcą sprostać społecznym oczekiwaniom perfekcyjnej matki i pracownika. Badane przez nią alkoholiczki bardzo starały się, aby partner, dzieci, dalsza rodzina, znajomi, współpracownicy i sąsiedzi nie wiedzieli o ich problemach. Alkohol kupowały w sklepach oddalonych od domu, piły, gdy bliscy spali, podczas spacerów z psem, w pracy – po trochu, ukrywając butelki pomiędzy dokumentami. One są szczególnie czułe w kwestii wizerunku. Krytyka łatwiej je otrzeźwia. Wsparcie okazuje się bezcenne. Trochę zdrowi Co więcej, dzisiejsze oferty leczenia to nie tylko psychoterapia i wspólnota Anonimowych Alkoholików. Pojawiają się nowe możliwości – jak choćby terapia EMDR. Ta prężnie rozwijająca się na świecie forma terapii, w Polsce dostępna od kilku lat, początkowo wykorzystywana głównie w leczeniu syndromu stresu pourazowego, dziś jest stosowana w wielu problemach i zaburzeniach psychicznych. – My, terapeuci EMDR, nie skupiamy się na niwelowaniu zachowań uzależnieniowych, ale chcemy dociec, jakie przeżycia i doświadczenia z przeszłości spowodowały tego typu zachowania – mówi Marzena Olędzka, psycholog i psychoterapeutka. Z doświadczeń wielu terapeutów EMDR wynika, że jest możliwe, że po takiej terapii człowiek może sięgnąć po alkohol bez zagrożenia. Niestety, jest to terapia dla niektórych – na pewno nie tych głęboko uzależnionych. Przełomem w dotychczasowym podejściu do leczenia osób uzależnionych jest też propozycja ograniczania picia monitorowana przez terapeutę. Bo pełna abstynencja w przypadku wielu pacjentów to cel niemożliwy do zrealizowania. Według różnych źródeł blisko 80 proc. alkoholików łamie ją w ciągu kilku pierwszych lat. Dla nich program ograniczania szkód picia jest realną szansą. – Niestety, większość placówek leczenia uzależnienia od alkoholu nie ma oferty dla pacjenta, który szuka pomocy z powodu problemów wynikających z nadużywania alkoholu, a nie chce rozstać się z piciem – mówi Jadwiga Fudała. – Owszem, są terapeuci, którzy pracują z takimi pacjentami indywidualnie, ale grupowe propozycje są w powijakach. I wcale nie chodzi o pieniądze, kontrakty z NFZ, tylko o brak powszechnej akceptacji w środowisku terapeutów dla innej formy leczenia niż pełna abstynencja. Pierwsza, i na razie jedyna, grupa w Polsce nakierowana na ograniczanie picia powstała w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Toruniu, cztery lata temu. – Grupę można traktować jako etap motywacji pacjenta do pełnej abstynencji – mówi dr Jolanta Celebucka, kierowniczka ośrodka i terapeutka uzależnień. – Nie robiłam dokładnych badań, ale ok. 40 proc. ludzi zdecydowało się na abstynencję, bo przekonali się, że trudno jest im pić w sposób ograniczony. Mówili potem: „Nie dopiliśmy”. Z badań, jakie przeprowadziła dr Justyna Klingemann we współpracy z PARPA, wynika, że co trzeci polski terapeuta odrzuca jakąkolwiek pracę terapeutyczną w celu ograniczania picia w przypadku uzależnionych, uznając, że tylko albo – albo. Nałóg lub pełna abstynencja. Badania amerykańskie pokazują jednak, że programy ograniczenia picia są dobrym sposobem radzenia sobie z uzależnieniem w przypadku młodszych pacjentów, na wczesnych etapach rozwoju uzależnienia, mających wsparcie rodziny i dobrą pracę. Z kolei z badań niemieckich, przeprowadzonych 12 miesięcy po zakończeniu programu ograniczania picia, wynika, że co czwarty leczony ograniczył picie o więcej niż połowę, podobnie liczna grupa – mniej, ale także znacznie. Co dwunasty wytrwał w pełnej abstynencji. To, w porównaniu do metody AA, całkiem sporo. Nie ustają też poszukiwania nowych medycznych metod walki z nałogiem. Naukowcy z Kliniki Ernst Gallo i Centrum Badawczego Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco uważają, że są już blisko znalezienia farmakologicznej metody na powstrzymanie nawrotów nałogu. Eksperymenty na szczurach pokazały, że jest możliwe zidentyfikowanie obszaru mózgu, w którym zlokalizowane są wspomnienia związane z pragnieniem alkoholowym, a następnie ich osłabienie bądź całkowite wymazanie. Człowiek traciłby wtedy ochotę na picie. Dr Woronowicz nie wierzy w leki, które umożliwiałyby powrót do tzw. picia kontrolowanego. Natomiast, jego zdaniem, w określonych sytuacjach można wspierać psychoterapię niektórych pacjentów za pomocą leków. Zagrożone branże Bardzo powoli, ale jednak świadomość potrzeby wspólnych programów przebija się do niektórych środowisk. Tych mających złą tradycję alkoholową, ale też wyższą niż średnia świadomość istnienia problemu – oraz jakiś wspólnotowy etos. Od 2007 r., zgodnie z uchwałą Naczelnej Izby Lekarskiej, okręgowe rady lekarskie są zobowiązane do pomocy lekarzom, którzy mają problem z alkoholem. Czuwają nad tym specjalnie powołani pełnomocnicy. Medyk, który zgłasza się dobrowolnie do pełnomocnika, może być wysłany do ośrodka na leczenie w ramach zwolnienia, może to być ośrodek z dala od jego miejsca zamieszkania. Izba nie prowadzi statystyki, ilu lekarzy się zgłasza – mówią, że to sprawa pomiędzy pełnomocnikiem i pacjentem. Jak zapewnia rzecznik izby dr Zbigniew Brzezin, surowiej traktuje się tych, którzy się nie zgłoszą. Na podstawie wiarygodnego doniesienia mogą być wezwani przez izbę lekarską przed specjalną komisję, która zbada, czy są uzależnieni. Mogą być zawieszeni w prawach wykonywania zawodu do czasu podjęcia leczenia, i dzieje się to w kilkudziesięciu przypadkach rocznie. Także w służbach mundurowych w ramach unijnego programu opracowano program tzw. wczesnej interwencji. – Zaczęliśmy od straży pożarnej, a w latach 2014–15 do programu weszły pozostałe służby mundurowe – policja, wojsko, więziennictwo, ale celnicy już nie, gdyż ich zwierzchnik, minister finansów, nie zapalił się do tego – mówi Krzysztof Brzózka z PARPA. – Pracodawca znajdzie w tym programie odpowiedź, jak pomóc pracownikowi, który ma problem z alkoholem, jak z nim postępować, jak rozmawiać, czego od niego oczekiwać. Przeszkolono czołówkę mundurowych psychologów, a oni pozostałych w terenie. Kolejni mają być księża. PARPA, we współpracy z zespołem Konferencji Episkopatu do spraw apostolstwa trzeźwości, zamierza szkolić duchownych, by włączyli się w walkę z alkoholizmem w społeczeństwie. – Duchowni nie wiedzą, jak postępować z ludźmi mającymi problem z alkoholem i ich bliskimi, cierpiącymi z tego powodu – dodaje Krzysztof Brzózka. – Chodzi o to, by mogli im podpowiedzieć, gdzie szukać pomocy, aby nie zachęcali rodzin do dźwigania krzyża. Ale i sam Kościół nie ukrywa, że nie jest wolny od problemu – a program ma pomóc się z nim mierzyć. Ks. Wiesław Kondratowicz, trzeźwiejący alkoholik, w Kowalewie koło Pleszewa prowadzi Diecezjalny Ośrodek Duszpasterstwa Trzeźwości dla uzależnionych duchownych. Trybików na razie to wszystko jednak nie dotyczy. Halina, która dziś jest konsultantką w łódzkiej Klinice Ostrych Zatruć, nie zachęca pacjentów do szczerości. To mogłoby im zaszkodzić – mówi. Choć też mało kto tak może pomóc jak koledzy z biura oraz pracodawca. Ostatnio jedna z jej podopiecznych po zakończeniu terapii sama zdobyła się na szczerość. Zaproponowano jej dział alkoholowy w sklepie. Gdy przyznała się, dlaczego to nie jest dobry pomysł, nie przyjęto jej wcale. Także Paweł, gdy pojechał z podziękowaniem do szefowej z pogotowia, która dała mu szansę, usłyszał, że zostanie zwolniony. To jednak za duże ryzyko: pijak w pogotowiu. Ale będzie mógł odejść za porozumieniem stron. Nie ma pretensji. Mówi, że dzięki leczeniu zrozumiał, w jakim zakłamaniu żył. Poradzi sobie. *** Imiona niektórych bohaterów są zmienione. Z czasem wyznaczyłam granicę, nie ma picia w domu przy mnie i przy dzieciach. Jeśli pije poza domem po powrocie ma się do mnie nie odzywać bo nie mam przyjemności w słuchaniu pijackich gadek. Kiedy pije śpi w salonie, nie będę znosić tego smrodu. Nie wiem jak u ciebie ale w moim przypadku te granice były konieczne. I jeszcze jedna
Jesteśmy krajem alkoholików! Taka jest brutalna prawda. Wiem, wiem, teraz podniosą się głosy oburzenia, że pozwalam sobie obrażać społeczeństwo i zbyt autorytatywnie je oceniam. Czyżby? Nie ma dnia, byśmy nie usłyszeli w mediach, że: „złapano pijanego kierowcę”, „pijany kierowca potrącił pieszego”, „lekarz będący pod wpływem alkoholu pełnił dyżur w szpitalu”, „pijana matka pozostawiła dzieci bez opieki” wszyscy: starzy, młodzi, ba niemowlaki rodzą się pijane w sztok, bo ich mama (zapewne bojąca się porodu), łyknęła sobie dla kurażu.„Problem” alkoholowy dotyka wszystkich bez względu na statut społeczny. Piją absolwenci podstawówek, zawodówek, uczelni wyższych. Magistrowie, doktorowie, docenci i profesorowie. Zalewają się kobiety i mężczyźni, sławni i do opinii, że alkoholikiem jest osoba z tzw.: nizin społecznych. „Nieudacznik” życiowy, który jako formę swojej egzystencji wybrał zalewanie robaka. Jak się okazuje, alkoholikiem może zostać każdy. Alkoholizm to choroba bardzo demokratyczna. Nie da się temu pijemy? Pytanie równie trudne, jak te, które zadawał Hamlet. Kiedyś w TV był emitowany program publicystyczny: „Wódko pozwól żyć”. Audycja wyjątkowo dołująca. Przedstawiano w nim historie osób pijących. Pamiętam, że w którymś odcinku dziennikarka zadała pytanie swojemu gościowi: „dlaczego pijesz?”. Długa chwila milczenia i odpowiedź: „po prostu piję”.Wtedy, gdy usłyszałam te słowa, wydały mi się banalne. Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę z ich wymowności. Tak naprawdę, każdy z nas sięga po alkohol z innych powodów. Jedni robią to, by uciec przed problemami. Inni piją, bo fajne jest uczucie lekkiego zamroczenia. Pijemy z samotności, nieszczęśliwej miłości, rozczarowania życiem. Puentując: pijemy, by stał się lekarstwem „na wszystko”. Lekarstwem, na które nie potrzebujemy recepty. Możemy go kupić dosłownie wszędzie. Alkohol towarzyszy nam na każdej niemal rodzinnej uroczystości, od wesela począwszy, na stypie lubiliśmy pić, widać to nawet w powieściach historycznych. Chociażby Zagłoba z trylogii Sienkiewicza – poczciwy człowiek, ale z dużym problem alkoholowym. Zasadniczo, chłopina nigdy nie trzeźwiał. Oczywiście, zaraz mi ktoś wypomni, że to postać fikcyjna. Oczywiście, ale mająca swój pierwowzór (i to zapewne nie jeden).Piją nie tylko Polacy. Z tym tylko, że inne nacje robią to z głową, ot na przykład Niemcy. Oni jeżdżą „zalewać robaka” na Majorkę. Tak, wiem, my nie mamy takich funduszy. No, ale gdy jesteśmy „nawaleni”, moglibyśmy chociażby nie wychodzić z domu, prawda?Niestety Polacy łączą picie z fantazją i tu…rodzi się problem. Gdy sobie chlapniemy, postanawiamy okazać światu z tego powodu swoją „radość”, bądź rozpacz (zależy jak kto się zalewa, czy na wesoło, czy na smutno). Dzieląc się swoim „nastrojem” pod wpływem procentów w organizmie, wychodzimy z egoistycznego założenia, że naszą „radość” chętnie będą podzielać inni. Cóż, nie każdy ma w sobie tyle empatii. Obraz zasiusianego i leżącego na ławce jegomościa, który śpiewa wojskowe piosenki, nie należy do obrazków, które przynajmniej ja chciałabym (czyt. jego nadmiar), budzi w nas także chęć pracy, pomagania innym. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć pijanych kierowców autobusów, nietrzeźwych lekarzy przyjmujących pacjentów, wstawionych pielęgniarek w szpitalach czy podchmielonych policjantów na nie wygląda na to, by „problem” alkoholowy w naszym kraju, zmierzał ku szczęśliwemu na marginesie – uwielbiam lody z wiśniami w likierze…Katarzyna Janina Redmerska
Cześć, mam 25 lat i raz na jakiś czas zaglądam na to forum, by przeczytać coś wartościowego. Dziś postanowiłem, że się zarejestruje. Nie wiem, czy tu Cytuje za Pijany jak Polak... Kazimierz Orłoś 2014-04-11, ostatnia aktualizacja 2014-04-11 21:45:29 ''Pijany kierowca zabił dziecko'' - czytamy w gazetach. A w naszym sąsiedztwie otwiera się kolejna buda z alkoholem 24 h. Czy posłowie, ministrowie, gminni urzędnicy nie widzą związku? Zapewne niewiele osób wie, że Kazimierz Moczarski, postać z panteonu narodowych bohaterów, dziś patron prestiżowej nagrody za książkę o tematyce historycznej, był również działaczem ruchu przeciwalkoholowego. W czasach PRL-u, w latach 70., jako naczelny miesięcznika ''Problemy Alkoholizmu'', pisał: ''O tym, że musimy ratować naród w Polsce przed skutkami plagi pijaństwa i alkoholizmu, nie trzeba nikogo przekonywać''. Niestety, w wolnej Polsce, w roku 2014, nie tylko trzeba przekonywać, ale wręcz bić na alarm! Prasa i telewizja niemal codziennie donoszą o wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców. W Kamieniu Pomorskim ginie sześć osób, W Łodzi pijany motorniczy zabija dwie. Bielsko - pijany kierowca na oczach matki zabija dziecko. W Lubelskiem pijany zabija chłopca. Itd., itd. Tymczasem zdaje się, że problem plagi pijaństwa umknął z pola widzenia ludzi odpowiedzialnych za losy kraju. Po każdej śmierci na drogach czytamy tylko o zaostrzeniu kar oraz słyszymy propozycje zaostrzenia represji. Politycy dostrzegają skutki, nie widzą przyczyn tragedii. *** W październiku ubiegłego roku na Mazurach znalazłem w ''Gazecie Olsztyńskiej'' dwie informacje. Pierwszą - o kierowcy, który miał we krwi 4,8 promila alkoholu, teoretycznie więc nie powinien żyć, a jednak przeżył. Rozbił tylko samochód i zabił pasażera. Drugą - o dwóch siedemnastolatkach z Giżycka, Macieju W. i Karolu S., którzy zamordowali posądzonego o kradzież kolegę, a ''krwawe zajście z użyciem siekiery'' nagrali na komórkę. W sądzie swoje zeznania Maciej W. zaczął od słów: ''Kur , nie pamiętam, byłem pijany''. Z dalszych zeznań wynika, że siedemnastolatek ma już dziewczynę i dziecko. Można by powiedzieć, że oto mamy nowy model polskiej rodziny, o jakim prześcigający się w prorodzinnych deklaracjach politycy oraz obrońcy życia poczętego starają się nie pamiętać. Cofnijmy się więc znów w lata 70. W 10. numerze ''Zdrowia i Trzeźwości'' z roku 1975, w artykule ''Fizyczny i psychiczny rozwój dzieci z rodzin alkoholików'', czytamy: ''Alkohol jest wrogiem dziecka już od chwili jego poczęcia. W ciągu kilkudziesięciu minut przenika do plemników i komórki jajowej. Z krwią kobiety alkohol dostaje się do rozwijającego się płodu, często powodując zwyrodnieniowe zmiany. W rezultacie nadużywania alkoholu przez rodziców na świat przychodzą dzieci niedorozwinięte, upośledzone umysłowo, które przez całe życie będą ciężarem nie tylko dla najbliższych, ale całego społeczeństwa''. Sądzę, że sprawa dzieci upośledzonych przez alkoholizm rodziców, opisywana w Polsce cztery dekady temu, dziś stała się wielkim problemem społecznym. Podobnie jak problem armii młodych Polaków, z reguły bezrobotnych, od rana pijanych, wystających pod sklepami z alkoholem i nagabujących o kilka groszy na piwo. Są widoczni w każdym mieście, wsi, dzielnicy. Ilu takich młodych żyje w naszym kraju? Dwa miliony? Trzy miliony? Więcej? Według danych GUS opublikowanych przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w roku 2011 na statystycznego Polaka - wliczając starców i niemowlęta - przypadało 9,25 litra czystego spirytusu. W tym roku będzie zapewne więcej, bo tendencja jest wzrostowa. Należymy do grona tych krajów europejskich, w których wciąż pije się głównie mocne wódki, i to pije na umór, do dna. Nic dziwnego, że stereotyp ''pijany jak Polak'' jest nadal żywy. Kto zabija: ''Zero promili? Nie ulegajmy paranoi'' Alkohol to nie prochy, więc można: Reportaż Wirtualnej Polski ''Alkoholizm'' *** Istnieje oczywiście fasada - prawne uregulowania, z ustawą ''O wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi'' na czele. W jej preambule czytamy: ''Uznając życie obywateli w trzeźwości za niezbędny warunek moralnego i materialnego dobra Narodu, stanowi się...''. I dalej, w art. 1. punkt 1.: ''Organy administracji rządowej i jednostek samorządu terytorialnego są obowiązane do podejmowania działań zmierzających do ograniczenia spożycia napojów alkoholowych''. Jest jeszcze art. 2., w którym punkt 4. mówi, że te same organy zobowiązane są do ''ograniczania dostępności do alkoholu''. Wystarczy jednak przeczytać uważnie artykuł 12. tejże ustawy, by powstało wrażenie, że słuszne założenia są tylko pustymi deklaracjami. Oto bowiem dowiadujemy się, że to lokalni radni ustalają ''dla terenu Gminy (miasta) liczbę punktów sprzedaży napojów alkoholowych (powyżej 4,5 proc.) przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży, jak i w miejscu''. Rady gminy ''ustalają również zasady usytuowania miejsc sprzedaży''. Żadnych ograniczeń w owym ''ustalaniu'' ustawodawca nie przewidział. No i w całej Polsce rady ustalają! Kierując się perspektywą zysków, jakie przynoszą gminom ''punkty sprzedaży napojów alkoholowych'', zapominają oczywiście o preambule ustawy i obowiązku ''ograniczania spożycia i dostępności''. Co więcej, punkt 4. artykułu 12. mówi wyraźnie, że: ''Liczba punktów i usytuowanie powinny być dostosowane do potrzeb ograniczenia dostępności do alkoholu określonych w gminnym programie profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych''. Zatem ''potrzeba ograniczenia dostępności'' jest dostosowywana do ''programu'', a nie program do potrzeby! Ze wszystkimi dalszymi skutkami tej zasady. *** Zapisane w ustawie słowa o ''ograniczeniu spożycia'' i ''ograniczeniu dostępności'' sugerują, że władze niepodległej Polski rozumieją, czym grozi odstąpienie od tych zasad. Jednak to złudna wiara. Być może rozumieją, ale odstępują, tolerując istnienie tysięcy legalnych melin pijackich. Bo czym innym są w istocie wszystkie te czynne całą dobę budy z alkoholem nazywane przez urzędników ''placówkami handlowymi''? Znamy argument, że ograniczenie powszechnego dostępu do alkoholu, we dnie i w nocy, doprowadzi natychmiast do powstania melin nielegalnych, które pamiętamy z czasów PRL-u. Dlaczego jednak władze nie biorą pod uwagę, o ile łatwiej zwalczać ''plagę alkoholizmu'', likwidując nielegalne meliny, niż zezwalając na istnienie tysięcy legalnych? Dlaczego ignorują opinie ekspertów - lekarzy, psychologów, socjologów - którzy od lat powtarzają to samo: tylko ograniczenie dostępności alkoholu może zmniejszyć liczbę wypadków i przestępstw, nie mówiąc już o zmniejszeniu społecznych kosztów? W latach 50. w Szwecji zniesiono ograniczenia. Przeprowadzone dekadę później badania wykazały, że w całym kraju pijaństwo i przestępczość wzrosły o 85 proc. W największych miastach, Göteborgu i Sztokholmie, było gorzej - odpowiednio 139 i 150 proc. Liberalizacja największy wpływ miała jednak na młodzież - w grupie do 21 lat pijaństwo i przestępczość wzrosły aż o 138 proc.! Wkrótce po opublikowaniu tych wyników Szwedzi ponownie wprowadzili ograniczenia. W tym samym czasie w Turku, drugim co do wielkości mieście Finlandii, były cztery sklepy monopolowe. Cztery - na 120 tys. mieszkańców! Średnio w Finlandii jeden punkt sprzedaży alkoholu przypadał na 20 tys. obywateli. Wódkę sprzedawano tylko osobom, które skończyły 21 lat i miały specjalną kartę upoważniającą do zakupu. W Polsce te badania były znane - opublikowało je w lutym i grudniu 1961 roku pismo ''Walka z Alkoholizmem''. Plusy dodatnie, plusy ujemne: ''Alkohol, czyli pić albo nie pić'' Jak Sanok walczy z alkoholizmem *** W ubiegłym roku przeczytałem w ''Gazecie Wyborczej'', że w liczącym niespełna 150 tys. mieszkańców Blackpool sprzedaje wódkę aż 190 sklepów z alkoholem. Z artykułu ''Rząd Camerona chce powstrzymać pijatyki na Wyspach'' dowiedziałem się, że niepokojące statystyki skłoniły brytyjskie władze do działania. Przynajmniej widzą potrzebę ograniczenia pijaństwa. W tym samym czasie w naszej stolicy uchwałą Rady Miasta Stołecznego Warszawy (nr LXXIII z grudnia ub. roku) ustalono dwa limity na sprzedaż alkoholu: ''3100 punktów sprzedaży alkoholu w detalu'' i ''2440 w gastronomii''. Do podziału między dzielnice. Ile z nich będzie całodobowych? Tu ograniczeń nie ma żadnych, podobnie jak w przypadku sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych. Tak czy inaczej, średnio na dzielnicę przypada ok. 170 sklepów z alkoholem, nie licząc ''gastronomii''. Każda dzielnica stolicy Polski będzie miała zatem co najmniej tyle samo lub więcej sklepów z alkoholem co jedno z najbardziej zagrożonych ''plagą pijaństwa'' miast angielskich! Jeszcze większy niepokój budzi lokalizacja ''placówek handlowych'' 24 h. Oto odległość od szkół, jednostek wojskowych i kościołów ustalono na 50 metrów - przy czym liczone od drzwi sklepu do drzwi chronionego obiektu. Jeśli więc buda z alkoholem sąsiaduje ze szkolnym boiskiem, ale od drzwi do drzwi mamy 51 metrów, pozwolenie zostanie wydane. Tymczasem na przykład we Francji już w latach 60. ustalono dwustumetrową strefę ochronną dla szkół, szpitali i tym podobnych obiektów użyteczności publicznej. *** Stoczyłem ostatnio prywatną wojnę w sprawie coraz liczniejszych na warszawskim Mokotowie bud Alkohole 24 h. Impulsem stało się otwarcie kolejnej, u zbiegu ulic Gandhiego i Bachmackiej, gdzie mieszkamy. Nowa ''placówka handlowa'', która zastąpiła dawny sklepik spożywczy, sprzedaje alkohol w samym środku osiedla, niespełna 200 metrów od Szkoły Podstawowej nr 202 przy ul. Bytnara, naprzeciwko wejścia do tej szkoły, oraz w niedalekim sąsiedztwie kilku innych szkół i przedszkola. A także w odległości ok. 300 metrów od już istniejącej identycznej budy 24 h. Mniejsza już o to, że w kwadracie najbliższych ulic - Odyńca, Wołoskiej, Bytnara, Malczewskiego - alkohol można kupić w kilkunastu sklepach, w tym w siedmiu przez całą dobę! W pismach adresowanych do najróżniejszych wydziałów Urzędu Dzielnicy Mokotów zwracałem uwagę, że wydawanie tak licznych zezwoleń na handel alkoholem łamie ustawową zasadę ''ograniczania spożycia i dostępności do alkoholu''. Pisałem o rzeczach oczywistych: konsekwencjach społecznych, interwencjach policji w czasie awantur wywołanych przez pijanych, o wpływie na młodzież, o patologiach związanych z nadmierną podażą alkoholu i coraz liczniejszych wypadkach i ich kosztach, które przekraczają zyski. Z długich odpowiedzi otrzymanych od Marii Dygudaj, kierowniczki wydziału wydającego zezwolenia na handel, od wiceburmistrza odpowiedzialnego za sprawy wychowania i oświaty Wojciecha Turkowskiego i od samego burmistrza Bogdana Olesińskiego dowiedziałem się, że żadne przepisy nie zostały naruszone, zezwolenia były i wydawane są zgodnie z ustawą ''O wychowaniu w trzeźwości'' oraz uchwałą Rady Miasta st. Warszawy, a spokój i bezpieczeństwo mieszkańców są zawsze przedmiotem szczególnej troski przedstawicieli urzędu. Na temat społecznych przeciwwskazań i skutków taśmowego wydawania zezwoleń na handel alkoholem nie zająknął się nikt. Naczelnik wydziału oświaty Urzędu Dzielnicy Mokotów Cezary Kocoń odesłał mnie - po dwóch miesiącach - do wydziału działalności gospodarczej. Przewodniczący komisji bezpieczeństwa, porządku publicznego i przeciwdziałania patologiom społecznym Teodor Brewczyński zapewnił, że pracownicy mokotowskiego wydziału działalności gospodarczej ''wykonują wszystkie czynności i wydają wszelkie decyzje w oparciu o obowiązujące przepisy prawa, a usytuowanie placówek handlowych (czyli bud z alkoholem - względem placówek oświatowych (czyli szkół) spełnia wymogi określone w przepisach''. Polak potrafi: ''Wódka leje się na Facebooku, czyli jak omijać zakaz reklamy'' ''30 mld zł rocznie na alkohol'' - Superstacja sprawdza, ile pijemy *** Niektóre moje rozmowy miały charakter surrealistyczny. Ponieważ przechodniów idących wieczorem ulicą Odyńca oślepia jaskrawy neon ''Alkohole 24 h'' (buda u wylotu ul. Bachmackiej), zadzwoniłem do straży miejskiej z prośbą o interwencję. Powołałem się na ustawowy zakaz reklamy alkoholu. - To żadna reklama alkoholu, ale sklepu - wyjaśnił dyżurny strażnik. - Jak to - obruszyłem się - przecież oni sprzedają wyłącznie alkohol! - Dziwię się, że pan tego nie rozumie - pouczył mnie strażnik. I powtórzył: - To jest reklama sklepu! Istotnie, miał rację. Jak przeczytałem później w ustawie ''O wychowaniu w trzeźwości'' za reklamę ''nie uważa się informacji używanych do celów handlowych''. Innymi słowy, gdybym stanął na osiedlowym targowisku z beczką wódki, trzymając nad głową tablicę: ''Uwaga, wódka'', nie reklamowałbym wódki, ale beczkę. Jeżdżąc po Warszawie, zacząłem zwracać uwagę na wysyp ''placówek handlowych'' 24 h. Na krótkim odcinku Puławskiej między ulicami Odyńca i Rakowiecką naliczyłem osiem takich sklepów. Usytuowanie ''placówek'' bywa też szokujące. Pawilon na ul. Joliot-Curie sprzedaje alkohol 10 metrów od parkanu zespołu szkół - Gimnazjum nr 8. W al. Niepodległości podobny pawilon stoi tuż obok gmachu komendy Straży Granicznej. Na Wawelskiej neon na budzie 24 h świeci obok gmachu Uniwersytetu Warszawskiego - Wydziału Chemii. Reprezentacyjne centrum Warszawy, o czym pisała niedawno ''Gazeta Stołeczna'' - rejon Nowego Światu i ul. Gałczyńskiego - dzięki hojnie wydawanym pozwoleniom na sprzedaż taniej wódki w dziesiątkach barów, stało się miejscem całonocnego picia, wrzasków i awantur. Ciekaw jestem, jak wobec wszystkich tych ułatwień dla handlujących alkoholem, niedopowiedzeń i paradoksów, działają w Polsce liczne instytucje, których celem jest zwalczanie ''plagi pijaństwa''? Istnieje przecież, wymieniona w art. 3. wspomnianej ustawy, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Obowiązani do działania zostali ministrowie zdrowia, oświaty i szkolnictwa wyższego. Tymczasem wystarczy przejechać się po stolicy, aby zobaczyć, że żadnego ''rozwiązywania'' nie widać. Dzieje się coś odwrotnego: zamiast ''ograniczania spożycia'' mamy ''nieograniczone spożycie''. Zamiast ''ograniczania dostępności do alkoholu'' mamy ''dostępność nieograniczoną''. *** W opublikowanej w roku 1972 z inicjatywy Kazimierza Moczarskiego pracy pt. ''Alkohol w kulturze i obyczaju'' znalazłem tekst prof. Aleksandra Gieysztora pt. ''Caveant consules''. Profesor nawiązuje w nim do zjazdu Francuskiego Komitetu Przeciwalkoholowego i przytacza hasło, pod jakim toczyły się obrady: ''Nie ma obrońców alkoholizmu, ale są apostołowie alkoholu: ci, którzy z niego ciągną zyski''. ''Rzecz idzie przecież nie tylko o powściągnięcie owych różnego asortymentu, niezrzeszonych a solidarnych, członków towarzystwa zachęty do picia coraz większych ilości alkoholu - pisał profesor - ale o rozstrzygnięcia z zakresu globalnej polityki społecznej i ekonomicznej. Pozwoliłyby one - i przede wszystkim one - zbudować przemyślany system antybodźców zamiast panujących dziś bodźców wzrostu spożycia alkoholu, zrezygnować z nieopłacalnych w ewidentny sposób wpływów''. Istotnie - słyszymy najczęściej, że sprzedaż alkoholu wydatnie zasila budżet państwa. Dlatego podaży nie można ograniczyć. Ale to nieprawda. Dziś ogromne zyski płyną przede wszystkim do prywatnych kieszeni. Akcyza, podatki, opłaty za zezwolenia na handel alkoholem - wszystkie te wpływy nie pokrywają przecież kosztów awarii i wypadków powodowanych przez pijanych, kosztów leczenia ofiar wypadków, rent i odszkodowań wypłacanych rodzinom zabitych na drogach ani kosztów utrzymania armii alkoholików. Państwo zarabia pozornie, w rzeczywistości traci. Ten argument jest pomijany milczeniem. Potężne alkoholowe lobby, nasi współcześni ''apostołowie alkoholu'', cieszą się nieograniczoną możliwością swobodnego działania. Nie tylko polski problem: ''Niemieckie nastolatki piją na wyścigi''; ''Duńskie kluby uczą dzieci pić. Nastolatki mają problem z alkoholem''; ''Glassing, czyli picie i bicie na Wyspach'' *** Pijaństwo zakorzenione jest w polskich obyczajach, w naszej historii. Propinacyjne dziedzictwo, wódka jako wynagrodzenie za pracę. Burdy pijanej szlachty. Atmosfera tolerancji, przyzwolenia, śmiechu, żartów. Iluż to bohaterów alkoholików mamy w naszej literaturze? Ilu pijanych w filmach, sztukach teatralnych? Ludzi zagłuszających ''ból istnienia'' wódką i z tego powodu godnych podziwu. I stanowiących wzory do naśladowania dla młodych Polaków. Podziwianych za ''mocną głowę'' ''rekordzistów'', o których mówi się z nutką uznania w głosie. Być może za dużo napatrzyłem się na pijanych w latach PRL-u, pracując na budowach - w Bieszczadach i pod Piotrkowem Trybunalskim - aby zdobyć się na empatię. Widziałem codziennie wysiadujących pod sklepem z wódką młodych robotników, dla których picie było jedynym celem w życiu. Pamiętam o niezliczonych wypadkach, choćby o śmierci chłopaków ze wsi, gdzie mieszkałem. Wracali z dyskoteki samochodem po przepitej nocy. Lub o śmierci małżeństwa z trójką małych dzieci, bieszczadzkich turystów zmiażdżonych przez ogromną tatrę ze żwirem i z pijanym kierowcą. Pamiętam o kilkuletnim chłopcu klęczącym w przydrożnym rowie obok zabitej przez pijanego matki. Mam wrażenie, że skala nieszczęść spowodowanych pijaństwem jest niedostrzegana nie tylko przez rządzących, ale również przez znaczną część społeczeństwa. Tylko niektóre z wypadków są nagłaśniane przez telewizję i gazety. I tylko niektórzy sprawcy makabrycznych zdarzeń są publicznie napiętnowani. A i tak zapominamy o nich szybko, zaś urzędnicy wydają nowe pozwolenia na handel wódką. To prawda: w różnych miejscach kraju odzywają się głosy protestu. W Krakowie mieszkańcy stworzyli komitet protestu przeciw coraz liczniejszym budom 24 h. Na warszawskim Mokotowie trzy wspólnoty mieszkaniowe domagają się usunięcia budy z alkoholem ze środka osiedla. Także na warszawskim Mokotowie proboszcz i parafianie kościoła Barnabitów sprzeciwiają się obecności budy 24 h w bliskim sąsiedztwie. Jest stanowisko biskupów domagających się zmniejszenia liczby sklepów z alkoholem i zakazu handlu nim w nocy. Ale to wszystko za mało, aby choć trochę ograniczyć ''dostępność i spożycie'' w Polsce. Tu, w kraju, w którym każda stacja benzynowa jest sklepem monopolowym, a urzędnicy nie widzą żadnego związku między tym faktem a lawiną wypadków drogowych! Na rzymską maksymę powoływał się przed laty profesor Aleksander Gieysztor: ''Caveant consules ne quid detrimenti respublica capiat''. ''Niech czuwają konsulowie, aby republika nie poniosła uszczerbku''. Może by zatem prezydent Rzeczypospolitej wystąpił z inicjatywą zmiany nieprecyzyjnej i umożliwiającej nieograniczony handel alkoholem ustawy? Bo tylko ustawowe ograniczenia mogą coś tu zmienić. Inaczej będziemy mieli wkrótce nowy Kamień Pomorski. To tylko kwestia czasu. *Kazimierz Orłoś - ur. w 1935 r., pisarz, publicysta, scenarzysta. Autor ''Cudownej meliny'' wydanej w roku 1973 przez Instytut Literacki Jerzego Giedroycia. Ostatnio ukazała się jego powieść ''Dom pod Lutnią''. Łowca potencjalnych morderców: ''Halo, pijany przede mną jedzie'' Niby wesoło, ale...: Czy Polak napije się na ulicy? Sonda internetowego programu ''To się wytnie'' W Magazynie Świątecznym: Folwark polski W Polsce pozostał trwały układ pan - cham. W szkołach, korporacjach. W Niemczech mówią, że polscy zarządzający są jak bulteriery - gdy się wczepią, to zagryzą. Z Andrzejem Lederem rozmawia Grzegorz Sroczyński Chwalcie swoje szaliki W każdym polskim parku pozrzucałbym z cokołów tych wszystkich generałów, a umieściłbym na nich wielkie napisy: ''Ty'' - mówi światowej sławy psycholog. Z Philipem Zimbardo* rozmawia Milena Rachid Chehab Kto tryzubem wojuje, od tryzuba ginie Ukraińska prawica obwąchiwała się z Frontem Narodowym, z Jobbikiem, z polskimi narodowcami. Przestała, gdy zorientowała się, że europejscy radykałowie są prorosyjscy. Za to dziś nikt nie powie złego słowa o Polakach. Z politologiem Antonem Szechowcowem rozmawia Ludwika Włodek Polska, fabryka korposzczurów Miliony młodych ludzi straciły tysiące godzin na niby-zdobywaniu niby-wiedzy w niby-szkołach i na niby-uczelniach Co ma Polak na języku? Bynajmniej Jestem demokratą. W języku jest miejsce i na normę, w której nie ma miejsca na wtranżalanie, i na normę, w obrębie której mogę se powiedzieć, że trza już iść. Prof. Jan Miodek o słowniku polsko-polskim Uwodziciel Był mańkutem. Ostatnią struną, którą trącał, nie była struna sopranowa, ale basowa. I te basy wybrzmiewały najsilniej. Stąd wrażenie, jakby grało kilku gitarzystów. A grał sam. Jędrzej Słodkowski rozmawia z Jackiem Kleyffem o Jacku Kaczmarskim Nicość Apple'a wobec Apolla Kiedyś robiliśmy wielkie rzeczy, teraz już ich nie robimy. Co się zmieniło? Arystokratka nie patrzy w lustro Dyskusja wokół gender pokazuje strach, że ludzie chcą żyć zgodnie z tym, jak ich stworzył Pan Bóg. A on nigdy nie powiedział: ''Kochaj tylko tego bliźniego swego, który jest do ciebie podobny''. Z Różą Thun, działaczką opozycji PRL-owskiej, dziś europosłanką PO, rozmawia Małgorzata I. Niemczyńska .